Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.2.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tej stronie ideału nie znajdziesz! Nawet ten dumny Rekwed...
Gizella wstrząsnęła się. Krwawy rumieniec zalał jej twarz, róże wypadły z rąk.
— Nie kończ! Błagam, zaklinam cię, dosyć!
Chwycił jej ręce i zaczął obsypywać gorącymi pocałunkami, prosząc o przebaczenie, a ona odchyliła od niego głowę i wyszeptała drżącym ze wzburzenia głosem:
— Jeśli chcesz, aby została w „Śnie Łabędzia“, nie poruszajmy odtąd zagadnień naszych dusz.
Obiad spożyli oboje na promie białym, przystrojonym suto bladomi różami i pękami jaśminu pod błękitnym baldachimem. Przyświecały im złoto-amarantowe smugi wieczorne na niebie, a gdy zgasły, zapłonęły gęsto dokoła promu gorąco-różowe lampki. Sunęli lekko środkiem jeziora, otoczeni ze wszystkich stron stadami białych łabędzi. Około ustawionego na promie stołu, który tonął w różach, mijały się pacholęta w błękitnych żupanikach i obcisłych, jedwabnych, białych spodenkach, mała zaś gondola w kształcie łabędzia dowoziła im z brzegu potrawy. Dokoła rozchodziły się i wnikały w ciszę dyskretne, melancholijne tony fletów, ukrytych na wyspie.
— Zazdroszczę ci tej samotni, Luiselu i pragnę stworzyć sobie coś podobnego na mojej wyspie greckiej.
— Słyszałem o tem. Zbudowałaś tam pałac najświetniejszy z tych, jakie budowano w stylu dawnych arcydzieł sztuki architektonicznej.
— Czy najświetniejszy, nie wiem, w każdym razie starałam się, aby zadowolił wymarzone i wyłącznie moje wymagania. Wkrótce jadę tam, aby zająć się dokończeniem wewnętrznego urządzenia, profesor Hornwerin wzywał mnie już niejednokrotnie.
— A zatrzymały cię sprawy ważniejsze...
Gizella spojrzała mu prosto w oczy, poważnie.
— Przedtem chciałam ciebie odwiedzić — odrzekła z niezmienionym spokojem.
— Jesteś upragnionym moim gościem — pochylił przed nią czoło Luisel, lecz ona, zmieniając szybko temat, zaczęła:
— Czy wiesz, że żona morganatyczna Jana Luisela zmarła?
— Wiem, wiem, baronowa Warselee. Bodaj raz jeden w życiu postąpiła taktownie. Mniej taktownem było pozostawienie po sobie córki, z którą Jan Luisel nie wie teraz, co robić.
— Postanowiłam zaopiekować się nią — rzekła Gizella.