Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.2.djvu/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Wierzę, ale wszak to już dawne przeżycia, ślady ich powinien był czas zatrzeć. Opowiadano mi, że pogrzeb ten był ogromnie przygnębiający. Istotnie jest wielki tragizm w całej tej historji Ksywiana i jej epilogu. To był także romantyk z naszego gatunku. Wolał iść w odmęt losu burzliwego, niż...
— Luiselu, błagam cię, nie mówmy o tem, to boli i... obraża.
— Obraża?... Gizello, czy wielka święta miłość może kobietę obrażać? I ty to mówisz, Zili?...
— Przyznasz jednak, że jest w miłości pewne tabu, pewna świętość, na którą nawet nieraz oczu nie wolno podnieść.
— Tym więcej tragizmu zawiera taka miłość, bo wszak budzi się w sercu niewołana. Ksywian kochał cię od pierwszego spojrzenia, jak szaleniec, ale byłaś żoną jego brata i kochałaś go tylko uczuciem siestrzanem, nie wiedząc, że taką miłością bardziej niż nienawiścią czynisz mu największą krzywdę.
Głos króla zgrzytnął dziwnie przykro.
— Luiselu, nie rozumiem cię.
— Pozwól, Zili. Otóż Ksywian, kochając cię nad życie, czego dał dowód, idąc na oczywistą zgubę, pożądał cię zarazem jako mężczyzna a przytem, jako jeden z Ururgów, których zapalność krwi jest wszakże nieokiełznana. Może ta dziedziczność tego rodzaju ognistych temperamentów stała się powodem, że ów szary cień grasuje u was tak często i nie opuszcza ani jednego potomka Ururgów.
— Ach, Luiselu, gdzie wchodzą w grę zjawiska niepojęte, nadprzyrodzone, ty bierzesz rzeczy tak bardzo realnie!
— Przeciwnie, Zili, doszukuję się w nich pierwiastku czystego romantyzmu. Widzę w tem wszystkiem jakieś przekleństwo nieszczęsnej miłości, jakiś zawód, czy dramat na tle erotycznem i to się teraz mści na Ururgach. Obawiam się o ciebie, Zili biała, bo od pewnego czasu odnoszę wrażenie...
Król umilkł i spuścił oczy.
Szli wonną aleją róż, zdawało się, że toną w powodzi różanej, słońce przenikało przez gęstwinę zieleni, rzucając im ukośnie na twarze refleksy złote — rozedrgane.
— Miałeś wrażenie? — podchwyciła po chwili milczenia Gizella.
Luisel spojrzał na nią głęboko, uważnie.
— Odczułem w tobie, Zili, od niedawna jakąś dziwną zmianę, taką, jakby na perłę urjańską, pogrążoną w cieniu chmury i mgły, padł nagle pożar słońca i zapalił ją. To nie jest tylko szczęście monarchini i z powodu osiągnięcia