Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.2.djvu/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Pies szczeknął zajadle i uderzył łapami w drzwi, wiodące do antykamery apartamentów cesarzowej, skąd wyraźnie słychać było głosy męskie urywane, głuche.
Gizella, ze złowrogiem przeczuciem czegoś strasznego, otworzyła podwoje szeroko.
Za progiem grenadierzy warty zamkowej bronili energicznie wejścia do komnat dwom panom, bladym i wzburzonym niesłychanie. Gizella poznała w nich przybocznego generała cesarza, hrabiego Dharo i margrabiego Horcza, przyjaciela następcy tronu, w myśliwskiej kurcie. Za nimi stało kilku lokajów dworskich w czerwonych frakach i białych pantalonach.
Na widok cesarzowej grenadierzy w milczeniu odstąpili od drzwi i sprezentowali broń.
— Co się tu dzieje?! — spytała Gizella nie poznając własnego głosu, tak był nienaturalny i zdyszany.
— Wasza cesarska mość... raczy nam... pozwolić wejść...
— Wejdźcie!!...
Cofnęła się w głąb komnaty, i jak martwa, postąpiła jeszcze, jakby bezświadomie do następnego salonu.
Dwaj panowie wtargnęli tam za nią i zatrzymali się w progu. Hrabia Dharo i margrabia Horcz, stali przed bladą cesarzową, milcząc, tylko twarze ich skurczone okropnym wyrazem i oczy patrzące ze zgrozą mówiły za nich. Cesarzowa podsunęła się do nich, jak widmo.
— Roger!? — krzyknęła głucho.
Mężczyźni w milczeniu opuścili głowy.
— Mówcie!... Co z nim? — zawołała rozpacznie.
— Nieszczęście, najmiłościwsza pani...
— Boże! Co się stało?! Nie... żyje!...
— Tak jest... książę i... Mura Zuczary...
Cesarzowa wyprostowała się jak trzcina, wygięła się w tył, jak uderzona obuchem w czoło. Ramiona jej opadły, ręce zaczęły czegoś szukać dokoła, zachwiała się nieprzytomnie z rozszerzonemi nadmiernie oczami.
— Najmiłościwsza! — podskoczyli do niej mężczyźni, lecz ona w tej samej sekundzie zmogła się potęgą woli swojej i wyprężywszy się, cisnąc dłońmi piersi, spytała suchem łkaniem:
— Książę i Mura?..
— Oboje martwi w Erderlingu — powtórzył margrabia Horcz, a widząc, że usta cesarzowej poruszały się, jakby jeszcze pytać chciała i nie mogła chwycić tchu, schylił nisko głowę.
— Nie pytaj, najmiłościwsza. To straszne, to... okrutne...
Wtej samej chwili do salonu wpadł cesarz. Panowie odskoczyli od drzwi w popłochu. Cesarz widocznie wstrząś-