Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.2.djvu/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Gizella stała tak długo, zakuta w posąg nadludzkiego bólu, potem usunęła się na kolana, wydobyła z za gorsu szkarłatny kwiat granatu i złożywszy go na kopcu gruzów, doznała uczucia, dochodzącego jedynie do jej omglonej świadomości, że składa tu serce swe pełne żywej tętniącej krwi.
Strop nieba rozjaśniał się, roziskrzone gwiazdy i mleczna droga rzucały blady brzask na grób bohatera i na czarną klęczącą sylwetkę Gizelli.
Nadeszła chwila, że odszarpnęła się mozolnie od tych drogich zwalisk i cicho, z wewnętrznem łkaniem, rozsadzającem jej piersi, zeszła z wiszaru napowrót do łodzi. Za nią szła milcząca, zalana łzami Inara.
Długo jeszcze w tragicznych oczach królowej majaczył czarny zamek na stromej, wyniosłej skale sinym odmętem nocy osnuty, głuchy, ponury, pełen potęgi, jakby o zaklętych w nim legendach śniący.
Pobyt dłuższy w Doken a potem w Odölöd wpłynął ujemnie na zdrowie i nerwy królowej stargane doszczętnie. Starsza córka, księżna Beata Wittelsgeth i siostra Gizelli, księżna Dalwalencji, odwiedziły ją w Odölöd i, widząc jej zły stan zdrowia, zabrały ją wraz z Marjolą i czternastoletnią wychowanicą, Karoliną Warselee w góry Sustji do Klarbrem, gdzie Gizella zapragnęła przebyć czas jakiś. Zamek ten był dla niej wspomnieniem pełni jej szczęścia, tu ongiś w łunie illuminowanych gór zrozumiała wyraźnie siebie i Swena, tu był promienny moment życia, gdy serca ich uderzyły razem, świadomie w jeden rytm cudownego hejnału. Tu królowa i teraz nabrała jakby nowego tchnienia... lecz jeszcze lic jej nie krasił uśmiech dawny, czasem tylko bolesny omroczył je cień...
Tragedja królowej była nieznaną zupełnie jej córkom i synowi, ani też nikomu z otoczenia z wyjątkiem hrabiny Inary i staruszka-spowiednika królowej. Księżna Dalwalencji domyślała się również, w najgłębszej skrytce serca, kochającego siostrę niezwykle. Z osób zaś dalszych odgadywał dużo hrabia Sztarazzy i Tolomed, ale jeden i drugi raczejby zginęli sami, zanim nawet przed sobą potrafiliby zdradzić świętą tajemnicę. Obaj czcili i kochali królową, obaj ubóstwiali Swena. Domyślał się także trochę lekarz Gizelli, lecz i on jako Rekwed całą duszą był oddany królowej. Cesarz pozornie wierzył w oficjalne ogłoszenie o zaginięciu Swena Wenuczy‘ego w Sterjocie, a wiadomość o runięciu baszty, echa tego wypadku, szepty krążące dokoła Awra Rawady, tłumy ludu, odwiedzające ruiny, uważał za dalszy ciąg legendy wysnutej z dziejów tego zamku. Stan chorobliwy Gizelli od wypadku z koniem w Asskaud,