Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.2.djvu/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

... Wstań, zabij mękę — mówiła sobie z mocą, budzącej się woli... Miłość jego wielka, ofiarna, w inna mi być otuchą, zachętą do spełnienia jego ideałów, zawsze do nich dążyłam... On potrafił zginąć i nawet imienia mego, sławy mej nie naraził, ja powinnam umieć żyć dla jego narodu, dla jego idei... dla... dla dzieci...
Łkanie Gizelli cichło, nakazy jej duszy były powtórzeniem słów pożegnalnych Swena, zawartych w krótkim, duchowym testamencie jego, który przyniósł jej ukradkiem burgrabia Tolomed, zaraz po powrocie jej do Sustji.
Brzmiały w sercu te głęboko zaryte najdroższe słowa jego:
„Miłując cię ubóstwieniem z za grobu, w zaświatach ducha twego oczekuję, gdy spełnisz swoje posłannictwo na ziemi wśród tych, którzy cię kochają i serca twego pragną.“
— W zaświatach... powtarzały obłędne z bólu usta Gizelli i w tej chwili odnosiła wrażenie, że życie jest jak długi, ciężki łańcuch niewoli, zgrzytający prawami obowiązków.
Zgrzyt ten i te ogniwa żelazne, wlokące się w dal nieznaną, nieodgadnioną, mroziły jej serce.
— Jak tę mozolną drogę swoją przebrnę i jak zniosę to w iecznie szydercze skowyczenie życia?...
Pytania takie Gizella zadawała sobie ciągle i potem, gdy musiała wrócić do powszedności istnienia i ludzi, z rezygnacją, a w duszy jej, może podświadomie, tlił się niegasnący promyk wiary, że w zaświatach oczekuje ją wyzwolenie i... on, ten duch wielki... przykuł ją do siebie w życiu i od chwili odejścia z ziemi oderwał ją także od wszystkiego co ziemskie...
Odzyskawszy nieco więcej sił, wyjechała do Doken, o stamtąd pewnego wieczora w towarzystwie tylko hrabiny Inary, popłynęła małą łódeczką do Awra Rawady. Wiosłował Achmed. Był już późny wieczór zatopiony w błękitno-szarych tumanach nocy, gdy stanęła na znanym jej wiszarze skalnym. Jęk głuchej rozpaczy wydarł się z jej piersi. Przed nią był olbrzymi kopiec gruzów, sterty kamieni, cegieł potrzaskanych jakąś siłą gigantyczną. Znikł dąb wiekowy, zostało tylko dziwaczne, spiętrzone rumowisko i otchłań uczyniona przez wyrwę po dawnej baszcie. Gizella suchem rozpalonem okiem wodziła dokoła w niemem przerażeniu. Zwaliska, odciosy skalne, złomy granitu, rozbite w proch kawały muru, poszarpane szkielety rusztowań i... pełno więdnących kwiatów. A nad tem niebo granatowe, migotliwe, osypane gwiazdami i w dole szeroka wstęga Anudu... koloru płynnego żelaza.