Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.2.djvu/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

o zachodzie słońca, basztę wysadził w powietrze, że potłukła się jak kruche szkło.
Uszkodzenia zamku były nieznaczne. Podruzgotały się tylko kamienne schody i krużganki, wiodące do komnaty księcia Swena, tak, że nikt tam teraz wejść nie mógł. Od wewnątrz zaś przejście do komnaty nieznane było nikomu. Intrygowała więc ludzi ta komnata zawieszona teraz nieomal w powietrzu, niedostępna, zda się.
— Co jest tam, gdzie mieszkał orzeł z Awra Rawady? Gdzie myślał i pracował?
— A w całym zamku pełno portretów królowej... — rozlegały się szepty.
Stary burgrabia chodził jak cień i stwierdzał tylko to, co zresztą oczy ludzkie widziały same. Ale nie mówił tego, że po runięciu balszty, znalazł w komnacie Swena na ziemi, pod portretem królowej, świeżą dużą więź białych róż. Urzędowy testament Swena, wszystkie jego zbiory, bibljoteka, papiery i rękopisy adresowane były do hrabiego Sztarazzy‘ego, przyjaciela rodziny Wenuczych. W testamencie swych książę zapisał hojne legaty Tolomedowi i całej służbie. Olbrzymi klucz dóbr Awra Rawady oddawał na cele społeczno-narodowe, zamek zaś przeznaczał na muzeum narodowe rekwedzkie wraz ze wspaniałym parkiem stuletnich drzew. W parku tym w głębi, wśród wiązów i jodeł, stała gotycka smukła kaplica z grobami Wenuczych. Odwiedzając teraz tę kaplicę, hrabia Sztarazzy znalazł przy głównym ołtarzu małą tarczę z białego marmuru a na niej złoty wizerunek świętej Gizelli patronki Rekwedów. U dołu pod wizerunkiem przymocowany był sztylet ze złamaną klingą, na której widniał nieskończony napis: „W męce twojej“.
Sztarazzy przyprowadził Tolomeda do kaplicy i wskazał mu wizerunek. Burgrabia osłupiał, usta mu zbielały.
— Sztylet księcia?... złamany?... przecie oddawna nosił go znowu zawsze przy boku... i gdy wyjeżdżał miał go również...
— Więc książę jednak był po Sterjocie w zamku?... — zapytał hrabia. — Czy żadnych innych dowodów nie masz, burgrabio, że książę nie zginął w Sterjocie?...
— Nie zginął tam, bo zginął w... Awra Rawady... — rzekł Tolomed, spuszczając oczy.
— Jakto! Wiedziałeś o tem? — zakrzyknął Sztarazzy.
— Nie, ale wszystko o tem mówi. Nasz ukochany pan dbał, aby nikt ze służby nie zginął przez wybuch... wiedział przecie dobrze o której godzinie nikogo niema przy baszcie i w jej otoczeniu. Ja byłem o tej porze, jak codzień, na nieszporach w kościele, za rzeką. Już to... mądrze wyli-