Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.2.djvu/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Często nachodziły Gizellę długie godziny melancholji i bezsenności, czasem w oczach jej świecił blask dziwny, niepokojący Inarę.
Gizelła lubiła kąpać się w oceanie, przytem odpływała tak daleko od brzegu, że Inara, pływając również wybornie, nie mogła jej doścignąć.
Pewnego dnia, po burzy, szalejącej przez całą noc. Gizella zeszła na brzeg i zapatrzona w mętno-szare, pryskające pianą odmęty, stała drobna wobec tej grozy wód, niewzruszona, zastygła jakby w jednej myśli obłąkanej. Nie słyszała co mówiła do niej Inara, pochłonięta była całkowicie.
— Co się tam, na pełni oceanu działo w nocy, gdy teraz, po burzy, jest taka?... — szepnęła królowa...
— Ocean złagodniał — odrzekła hrabina...
— A jednak... jeszcze grozi.
Wtem na falach zamajaczyła łódź i rozległ się straszny krzyk wzywający ratunku.
— Ktoś ginie! — zawołała Gizelła.
Wpiła wzrok w dal i krzyknęła z przerażeniem w oczach.
— Patrzcie! Tam barka rozbita... Ratujmy!...
Zanim Inara i Achmed spostrzegli się, skoczyła tak jak stała do wody na ratunek.
Pokryły ją mętne szumiące fale.
Inara z wrzaskiem rzuciła się za królową, runął do wody i Achmed, fala zniosła ich i porywała we wzburzony odmęt. Gizella płynąc ginęła z oczów, to znowu ukazywała się na wzdętym zielonym wale wód, coraz bliżej tonącego rozbitka. Wreszcie hrabina z trudem dotarła do cesarzowej, chwyciła silnie jej ramię.
Gizella wyślizgnęła się gwałtownym ruchem, z grozą w oczach.
Inarę ogarnęła rozpacz. Mózg jej przeszyła nagła myśl: — Czyżby samobójstwo?...
Płynęła szaleńczo wraz z Achmedem za cesarzową, już ją ponosiły spiętrzone bałwany. Z nadludzkim wysiłkiem chwyciwszy ramię Gizelli, podtrzymywana dzielnie przez murzyna, wydobyła ją z natłoku fal na brzeg. Gizella ujrzawszy wyraz oczów przyjaciółki, zacisnęła usta i biernie już pozwoliła się jej powodować. Ale źrenice królowej świeciły gniewem, był w nich zawód i żal. Wyczerpana doszczętnie, osłabiona i chwiejąca się, wstępowała mozolnie na schody zamku. Pomimo to wysłała natychmiast dworzan do pomocy dla Achmeda, by ratować rozbitków. Przestraszony lekarz królowej, dowiedziawszy się co zaszło, nalegał by się położyła, gdyż jej stan gorączko-