Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.2.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

W tym czasie siedemnastoletnia córka jej Beata zaręczyła się z młodym księciem arwijskim Leonardem Wittelsgethem. Zaręczyny odbyły się w Itilii, potem wspaniałe uroczystości ślubne w Idaniu. Cesarzowa znowu ukazała się szerszemu światu w całym dawnym przepychu i blasku swej urody, ale już pełna melancholji i cichej rezygnacji, przejmującej smutkiem. Gdy ujrzała córkę, klęczącą na tych samych stopniach, gdzie sama przed dziewiętnastu laty przysięgała Ottokarowi, serce jej ścisnęło się niewysłowionym bólem, wspomnienia porwały ją w szalony kolejdoskop obrazów. Zatopiona w tych oddalonych wizjach przeszłości, uczuła na sobie wzrok cesarza. Spotkali się oczyma i Gizella odgadła myśl męża, zwróconą w przeszłość. On również widział w tej chwili ten moment, gdy trzymał w dłoni drobną rączkę szesnastoletniej Zili i przysięgał jej przed tym ołtarzem dozgonną miłość a jej ręka drgnęła wyraźnie, gdy obrączkę ślubną wkładała. I teraz, gdy córka ich tak samo, jak ongi Gizella, w bieli i kwieciu ślubnem przysięga swojemu ukochanemu, oni oboje, rodzice, odszukują w duszach swoich dawnej wiary, dawnego promienia radości i porywu do życia.
Oczy Gizelli miały w sobie taki przejmujący smutek i taki cień, jakby to życie właśnie rzuciło na nią czarne skrzydło swego przelotu. Cesarz nie zrozumiał wyrazu tych oczu, nie wyczytał w nich osobistego wyrzutu żony i jej męki, lecz widział wyrzut gorzki za jego tak częste łamanie przysięgi i niestałość uczuć. Oboje patrzyli na siebie i oboje mówili sobie: „wybacz“, ale jakże inne były powody u obojga tej skruchy, jakże inne zakresy przewinień: Oczy Gizelli zgnębiły cesarza i rozczuliły swym smutkiem, jego zaś wzrok przejednał ją, bo ujrzała w nim żal głęboki za popełnione czyny, i ból, i błaganie o przebaczenie i... miłość. To odkrycie wstrząsnęło nią i wywołało nowy okrutny wyrzut, niemal upokorzenie. Rzęsy jej opadły ciężko na oczy.
— On mnie kocha... a ja?... a ja?...
Kochała go mocą przywiązania jak brata, czyż to ta sama miłość, którą dyszało jej serce tam, w Awra Rawady, gdy z rozkosznego omdlenia zbudził ją pocałunek księcia. Tamto uczucie bezgraniczne było jedyne w życiu, wyższe bez porównania nad uczucia z przed lat dziewiętnastu, nad owe dziecięce zapały i marzenia, kiedy pod ich wpływami oddawała rękę Ottokarowi. Miłość dla Swena poprzedzona jakimś hypnotyzmem, przeczuciem, objawiła się w niej, jak natchnienie twórcze, jak nieokiełznana potęga życia, jak pęd do lotu w wyższe regiony z trzęsawiska codzienności, z odmętu zwątpień. Miłość ta, w której potrafili