Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.1.djvu/94

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

lejce przyczepionemu stangretowi, wyskoczył gwałtownie i w jednej chwili stanął — przed Gizellą, salutując po wojskowemu.
— Hrabia Prado... Dzień dobry.
Arystokrata sustjański pochylił się nisko i ucałował ze czcią podaną mu rękę cesarzowej.
— Wasza cesarska mość tu? sama?
— Jestem z hrabiną.
Oficer skłonił się, snąć dopiero teraz zauważył hrabinę Martę i wyprostowanego opodal Betleja.
— Najmiłościwsza pani, czy jaki wypadek? — zapytał z niespokojnym wyrazem oczu.
— Ależ nie! Moje konie powiozły na spacer dzieci, z tej oto ślizgawki. Czekamy na ich powrót.
Oficer przyjął tę odpowiedź z osłupiającem zdziwieniem.
— Tu, w śniegu?
Zdarł jednym ruchem płaszcz futrzany z ramion i rozpostarł go pod stopami Gizelli.
— Wasza cesarska mość raczy stanąć na nim — poprosił z ukłonem, pełnym rycerskiej dworskości i najwyższego szacunku.
Gizella zawahała się zmieszana.
— Najmiłościwsza pani — złożył ręce błagalnie — proszę, jak o łaskę.
Cesarzowa z wdzięcznem skinieniem głowy wstąpiła na kraj płaszcza, jej drobne stopki zatonęły w futrze.
— Dziękuję — szepnęła, błysnąwszy ku hrabiemu promieniem swego uśmiechu.
Oficer spuścił powieki, twarz jego nabrała wyrazu, jak gdyby ta jedna chwila olśniła go szczęściem i przyniosła mu niebywały, najwyższy zaszczyt. Gizella wszczęła z nim żywą, swobodną, rozmowę. Słuchał z nabożnym zachwytem i... gubił się pod spojrzeniami jej źrenic.
Wkrótce nadjechały dzieci. Ucieszone rzuciły się z rozgwarem hałaśliwego rozbawienia do Gizelli.
— Dziękujemy pani za sanki, dziękujemy za przejażdżkę! — Będziemy długo pamiętali tego łabędzia z futer!
Oficer patrzał na tę scenę z podziwem. Więc ta rozkrzyczana dziatwa nie wie, z kim ma do czynienia? A cesarzowa gawędziła z niemi, jak dobra przyjaciółka. Dowiedziawszy się, że są przeważnie dziećmi biednych wyrobników, a niektórzy z nich nie mają bądź matki, bądź ojca, rzekła poważnie:
— Mam przystrojoną pięknie choinkę. Czy chcecie ją zobaczyć?