Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.1.djvu/80

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ottaro, nie zachwycasz się widokiem? — upomniała Gizella. — Ta kraina przewyższa pięknością, nasze góry arwijskie. Czy nie odczuwasz w tej chwili, że nietylko realne piękno poezji zawarte jest w tych górach, ale i muzyka? Te szczyty grają, słyszę je i rozumiem ich pieśń przedziwną. O!... Spójrz na tę biel śnieżną na tle ognistego różu, jakim słońce oblało tamten załom. To melodja!... A tam, patrz, sine zwaliska kamieni zepchnięte z rudej ściany wieżycy — czy to nie silne akordy jakiejś tragedji, w której zawarta jest moc przeznaczenia?... A tam znowu błękitna mgławica — jakby nokturn pełen zamyślonej tęsknoty... Ach, Ottaro, cóż za potęgą jest życie przyrody, że stwarza takie cuda, mając niewyczerpaną mnogość form, obrazów, kolorów i dźwięków. Zawołajmy z całego serca: Błogosławiona bądź, przyrodo, najgenjalniejsza twórczyni świata!
— Błogosławiona bądź, łasko widzenia! — krzyknął Ottokar, patrząc z uśmiechem w gwiaździste oczy żony. — Właśnie dzięki cudownej łasce widzenia świat jest piękny lub brzydki. Poza naszemi oczami istnieje pustka zupełna, jedno nic.
— Tak, lecz tę pustkę wypełniają nasze marzenia i tęsknoty, częstokroć wspomnienie a zawsze wyobraźnia, która jest fantastycznem zwierciadłem świata.
— A oto, spójrz, Zili, jesteśmy nad otchłanią bez dna i bez jednego promienia światła. Czem taką otchłań możemy wypełnić?
Gizella spojrzała na męża, przechylając zalotnie główkę, i odrzekła swobodnie:
— Oczywiście tęsknotą, gdy szczęście przeminie i tylko taka bezdenna pustka zostanie...
— A jeżeli szczęście trwać będzie wiecznie?
— Dopóki trwa, nie mówmy o tem i nie patrzmy w przepaść, bo przejmuje zgrozą.
— Masz słuszność, Zili. Chwila jest tak cudna w tem naszem sam na sam, że stałbym z tobą, jedyna do nieskończoności.
— Więc zatrzymajmy się tu, Ottaro!
— Zachód słońca roztoczy jeszcze wspanialsze dziwy. Wtedy dzieją się tu cuda.
— A potem księżyc...
— A potem czarna otchłań nocy i ta przepaść przed nami i jedno silniejsze drgnięcie „Skoka“, by zapaść się w sen wieczny, w krainę zatracenia.