Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.1.djvu/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Zili! — jęknęła strwożona księżna Łucja Teresa, — uspokój się... Dziecko, co tobie?
Chwyciła mocno ręce córki i patrzyła jej w oczy.
— Wasza królewska wysokość raczy zapanować nad sobą — rzekła twardym głosem księżna Annuncjata. — To jest djadem, który nosiły wszystkie panny młode cesarskie w dniu ślubu.
Księżna Łucja Teresa pocałowała Gizellę w czoło i szepnęła z matczyną tkliwością:
— Panuj nad sobą, dziecko drogie.
Księżniczka opamiętała się całą siłą woli i rzekła cichutko, spuszczając zawstydzone oczy.
— Przepraszam.
Przerwane upinanie djademu dobiegło końca.
Po długich ceremonjach poprzedzających wyjazd, jechała do katedry z księżną, matką cesarską w pozłocistej karecie, strojnej w pióropusze i korony cesarskie, zaprzężonej w osiem białych rumaków, z forysiami, w strojach białych ze złotem. Starożytna świątynia, oddawna nie wyglądała tak strojnie i tak uroczyście, w potopie złotego światła z dziesięciu tysięcy gorejących świec woskowych. Cały kościół zawieszony był i wysłany białemi aksamitami i białem suknem, zarzucony bielą żywych róż, zwisających girlandami i ścielących się pod stopy młodej pary. Wszystko to tworzyło symfonję barw i woni. Przed ołtarzem kardynał prymas idański w otoczeniu arcybiskupów i biskupów czekał na orszak weselny.
Cesarz Ottokar w otoczeniu książąt krwi, dostojników dworu, wojskowych i cywilnych spotykał narzeczoną u wejścia do świątyni pod baldachimem chóru. Strojny w biały mundur, szyty złotem, zdobny w świetne ordery, wstęgę i gwiazdę cesarską, skrzącą się brylantami, miał postawę rycerską, a z oczu bił mu zapał młodzieńczy i blask szczęścia. Radosnem spojrzeniem otoczył Gizellę i — stanął przed nią oczarowany, tak w bieli szat ślubnych, tak w djademie brylantowym, w kwieciu i wzruszeniu dziewiczem wyglądała nieziemsko. Uśmiechnął się do niej jak w ekstazie zachwycenia, a ona gwiaździstemi źrenicami spoczęła w oczach jego ufna, z bezmierną wiarą na życie całe. I była jedna chwila tak uroczystej ciszy, że zdało się, iż misterjum połączenia się dwu serc i dwu dusz teraz właśnie się spełnia. Nagle zabrzmiała muzyka. Szpalerem drzew i kwiatów przeszli cesarscy narzeczeni i stanęli przed ołtarzem. Za nimi postępował świetny orszak ślubny. Wśród natchnionej muzyki i podniosłych śpiewów chóralnych kardynał prymas zwrócił się do nowożeńców, udzielając im sakramentu ślubu. Zamieniona z cesarzem obrączka przy-