Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.1.djvu/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Róża Sustji niech nam panuje! — rozległy się donośne wołania.
Gizella skłaniała się dokoła z uśmiechem serdecznym, lecz wzrok jej wracał uparcie w stronę siedziby Ururgów...
Zbliżył się do niej nowomianowany szambelan dworu przyszłej cesarzowej, książę Phalwi, w towarzystwie kilku innych dostojników.
— Cała Sustja składa teraz hołd należny waszej królewskiej wysokości, jako narzeczonej cesarskiej i swojej pani — rzekł, pochylając przed nią czoło w głębokim szacunku.
Gizella zarumieniła się lekko.
— Jestem Sustjanom całem sercem wdzięczna. Marzeniem mojem jest, abym przyczyniła się czemkolwiek do uświetnienia Sustji i... całej monarchji. Chcę być dobrą cesarzową dla wszystkich narodów, poddanych koronie sustjańskiej, i wierzę, że Bóg swą łaską pozwoli mi na to.
Szczerość słów i zapał dziewczęcy młodziutkiej księżniczki zrobiły znakomite wrażenie na jej otoczeniu, ujęła tych, którzy zaledwie słyszeli o niej. Młodsi i starsi dostojnicy pochylili się do jej rąk wzruszeni, szczęśliwi. Gizella dziękowała wszystkim z głębi duszy, wreszcie spytała swobodnie nieco innym głosem:
— Jak sądzi książę, czy cesarz spotka nas w zamku?
— Jego cesarska mość jest na przystani Anudu — odrzekł Phalwi.
— Ach, jak to dobrze! — zawołała księżniczka, klasnąwszy w ręce.
Dostojnicy uśmiechnęli się dyskretnie. Gizella zarumieniła się.
Wtem huk wstrząsający rozdarł powietrze. Gizella bezwiednie krzyknęła, zaskoczona tym niespodziewanym wybuchem. Książę Phalwi poinformował ją uprzejmie:
— Grzmią działa z twierdzy na powitanie waszej królewskiej wysokości.
— Zbliżamy się do przystani — dodał ktoś z otoczenia.
Rozległ się drugi wystrzał i zaraz trzeci, czwarty, powietrze drżało od ogłuszających wstrząsów, a, zaledwie milkły echa po jednych wybuchach, już grały armaty nanowo. Jakieś szalone radosne podniecenie ogarnęło wszystkich i wszystko dokoła. Statek płynął szybko, jak olbrzymia tratwa szkarłatna, ale był cichy, poważny, skupiony.
Gizella z łuną gorącą na twarzy drżała lekko, zmuszając się całą siłą woli do spokoju. Serce jej biło gwałtownie, miała wrażenie, że tętno jego posuwa statek, że łomoczące w jej skroniach pulsy głuszą działa i wrzawę tłumów. Ktoś dotknął jej ramienia. To ojciec był przy niej. Zwarli