Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.1.djvu/209

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

na skale tutejszej pod wiekowym dębem książę Sweno oczekiwał na sprzymierzonych, by im wydać tajne rozkazy, gdy na jego słowo miała się dokonać rzecz okropna, rozpaczliwy, ostatni ratunek ojczyzny. Och... najmiłościwsza pani, tego nikt z nas chyba nie zapomni!... Jeszcze jedna minuta, jeszcze jeden znak straszny... i nagle, jak piorun, pan nasz, ojciec, dopadł w sam czas do syna, rzucił mu się do nóg i jęknął boleśnie, upadłszy twarzą na ziemię. Co się tam potem działo między nimi, wiedział jeden Bóg i widział stary dąb... Tej samej nocy książę Sweno zniknął jakby zapadł się w ziemię, w te ponure lochy i korytarze głębokie pod basztą i skalnym wiszarem, a starszy pan zbielał jak gołąb po tej jednej godzinie męki straszliwej.
Tolomed umilkł i westchnął ciężko.
— A książę Sweno?... — spytała cicho Gizella.
— Żadnej wiadomości nie było od księcia Swena długo, bardzo długo, najmiłościwsza pani. Różne baśnie o nim gadali, w Sustji krzywdzili jego imię, on milczał, nikt nic nie wiedział... Aż potem ludzie zaczęli szeptać, że on jest i działa i czuwa nad ojczyzną, lud nasz zaczął śpiewać o nim pieśni smutne... potem dochodziły słuchy, że znowu zbiera się burza, znowu oczekiwano hasła... ale... ucichło na szczęście... Do Awra Rawady książę Sweno nie wracał, trzymała go przysięga, że wróci tu albo w huraganie i łunie pożogi, albo... w pewną już jasną pogodę. A myśmy to tylko wiedzieli, że wtenczas na skale zaklęcia ojca i dana mu przysięga powstrzymywały go od zamachu na Idań i... może na siebie.
Tolomed uczynił przerwę, jakby rozpamiętywał minione czasy, potem podniósł rozjaśnione czoło do góry i rzekł głosem brzmiącym radością:
— Ot, i wrócił książę Sweno pod dach rodzinny, wrócił w pewną już, jasną pogodę i działa razem z ojcem... Bóg tak chciał. Bóg sprawił cud... zeszła dla nas zorza świetlista...
Tolomed, stojąc przed cesarzową, pochylił nisko głowę, jakby składał jej milczący i nieśmiały, najgłębszy hołd.
Znowu podniósł oczy błyszczące weselem.
— Gdy książę Sweno wrócił do Awra Rawady, szczęsna to była chwila! I... co się stało, najmiłościwsza pani! Na drugi dzień po powrocie swoim, wezwał książę mnie do siebie i wręczając mi ten sztylet, powiedział:
— Masz, stary przyjacielu, zawieś go w zbrojowni, bo snadź nie w tej męce, którą przeżyłem, miał mi być wyzwoleniem... jakaś inna męka... jest mi... przeznaczoną... Taka jest historja tego sztyletu, najmiłościwsza pani, już on chyba nigdy nie złamie się w ludzkiem sercu...