Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.1.djvu/199

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ku, co zwiastuje rychłe nadejście burzy, a Sweno ważył się jeszcze z myślami, oddalony co raz bardziej od ludzi, a jemu snadź wydawało się, że czas jeszcze nie nadszedł.
Takim go zastała wieść o powrocie do Sustji cesarzowej.
Sweno bez chwili namysłu wyruszył do Sterjotu, by ujrzeć Gizellę choć z daleka, sam nie będąc widzianym. Wiodła go na jej spotkanie siła nieprzeparta, pchało go tam natarczywe, zachłanne pragnienie. I oto niecierpliwość księcia w oczekiwaniu tej chwili przeszła jego marzenia. Zobaczył blizko tę przecudną kobietę w całej krasie urody i wdzięku, ujrzał jej oczy promieniste zwrócone na siebie, były jakby pytające i spłoszone. Zakwitł mu jej uśmiech przedziwny tylko dla niego przeznaczony, jak i jej spojrzenie, jak i jej ukłon. Widziała go. Prąd szczególny falą gorącą przepływał pomiędzy ich oczyma. Odczuł to i był upojony. Kiedy wracał do Awra Rawady, gdzie miało się odbyć posiedzenie komitetu Narodowego, całą podróż przeżył w rozkosznym półśnie, owiany jakiemś ciepłem tchnieniem, przejęty radością, wypływającą z samego faktu widzenia jej. Znalazłszy się w swoim pokoju, wobec udekorowanego kwiatami portretu cesarzowej odniósł wrażenie, że te aksamitne otchłanne oczy tak samo, tak wyłącznie zwrócone są na niego, jak tam, nad morzem w Sterjocie. Zaczął teraz badawczo wpatrywać się w nią. Z portretu wielkiej damy, z wizerunku żony Ururga, wychyliła się ku niemu cudowna postać kobiety; jej rąk drobnych pieściwych, nieśmiałby jeszcze przytulić do ust, a jej spojrzenie sięgające w głąb serca sprawiło, iż wobec niej popełniłby nawet szaleństwo. Nagle cofnął się jak oślepiony błyskawicą myśli, na czole jego zarysowała się pionowa bruzda.
— Królowa — szepnął ze czcią najwyższą, i zwolna w tem zapatrzeniu zgiął przed jej majestatem kolana, jak gdyby ujrzał ją żywą, idącą ku niemu z dalekiej błękitnej przestrzeni.
Usłyszał kroki burgrabiego. Młody magnat ocknął się, podszedł szybko do biurka. W drzwiach stanął Tolomed
— Wasza wielmożność, sztafeta z Sudgrestu.
Podany sobie arkusz papieru książę ujął w rękę, rozerwał, spojrzał na tekst. Iskry zapaliły mu się w oczach.
— Natychmiast konia dla mnie! Edimar i strzelcy na koń, do Sudgrestu.
— Wasza wielmożność... czy?...
— Tak jest, stary, wojna!...
Nagle uniesiony porywem szału i energji, wzniósł wysoko rękę w górę i wyrzucił z piersi okrzyk zwycięski: