Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.1.djvu/197

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Niech cię Bóg strzeże — wymówiła drżącym od łez głosem, poczem wymownym, delikatnym ruchem oddała go cesarzowi.
— Uściskaj go, Ottokarze — szepnęła do męża z błagalnem spojrzeniem.
Cesarz był wzruszony. Ujął brata w ramiona i rzekł serdecznie:
— Pamiętaj, Ksywianie, że idziesz tam wbrew naszej woli i przekonaniom, które nam podyktowały jedynie oddane tobie serca. Odpowiedzialność za krok swój nierozważny bierzesz sam na siebie.
— Wiem o tem i... jeśli zginę...
Książę umilkł i rzucił na Gizellę wzrok zamglony rozpaczą i uczuciem, przechodzącym jego siły.
Wtem ktoś krzyknął przeraźliwie, powstało zamieszanie.
To księżna matka zemdlała.


Książę Sweno Wenuczy po ujrzeniu cesarzowej na pomoście statku w Sterjocie, był pod nieustannem wrażeniem jej spojrzenia, jej uśmiechu czarownego i niewysłowionej urody. Stwierdził, że nie dorównywały jej portrety najlepszych mistrzów. Urok jej podziałał na niego tak silnie, że dopiero teraz zrozumiał i siebie i całe Rekwedy, będące pod wpływem Gizelli. Ta kobieta istotnie mogła najzawziętszych wrogów rozbrajać i tłumy prowadzić za sobą. Jeżeli zostanie królową Rekwedów, spełniwszy ich najszczytniejsze marzenia, to piękno jej będzie symbolem nietylko odzyskanej świetności narodu, ale i szczęścia, z jakiem każdy Rekwed powita swą wolność. Lecz sprawę rekwedzką znowu odsunęły na plan dalszy wypadki wojenne. Sustja, wplątana w zbrojny zatarg z Gwiazdą Morza, z drugiej strony atakowana przez Gerymję, znajdzie się w tem przykrem położeniu, w jakiem nie może być mowy o przywracaniu praw samodzielności krajom podbitym. Parcie pewnych czynników na Rekwedach, aby skorzystać