Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.1.djvu/196

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Niech mamusia nie całuje Beti tylko mnie, bo ona nic nie znaczy, a ja jestem następcą tronu i będę cesarzem. Mamusia jest za śliczna na to, żeby tulić do siebie zwykłą księżniczkę, która może sobie nawet biegać po górach jak koza arwijska, ale ja?...
— Skąd ci przyszło do główki mówić coś podobnego? — spytała Gizella, przykro dotknięta.
— Babcia mówiła w Itilli, że tylko księżniczki arwijskie skaczą po górach jak kozy, a mnie nie pozwoliła, bo jestem następcą tronu i nosił mnie zawsze na rękach kamerdyner, ten stary Bernard. Wybiłem go raz porządnie po twarzy, bo, wyobraź sobie mamusiu, że ośmielił się powiedzieć mi kiedyś — moje dziecko — prawda, że to oburzające?... Babcia pochwaliła mnie, że postąpiłem rozumnie.
Roger zdziwił się niezmiernie i stropił, gdy matka skarciła go za to, tłomacząc mu łagodnie brzydotę jego postępku.
— Ależ chyba, ja, jako syn cesarza, mogę sobie wybić każdego lokaja, czy chłopa, kiedy zechcę?...
Naiwne i napuszonym tonem wygłaszane zwierzenia małego Rogera, przeraziły Gizellę. Zlękła się, czy wpływ księżnej nie wkorzenił się już zbyt głęboko w dziecinną duszyczkę syna i sama ze zdwojoną energją zaczęła badać i kształtować charakter Rogera. Księżna matka zgnębiona postanowionym wyjazdem Ksywiana do Quarotto, była na, razie obojętna na wszystko inne, a nawet dla Gizelli o wiele względniejsza niż dawniej, może odczuwając jej wyższość duchową w porównaniu z drugą synową, Herminją, do której miała głęboki żal za pociągnięcie syna na drogę swych ryzykownych ambicyj.
Jednocześnie z rozpoczęciem pierwszych kroków wojennych przez Gwiazdę Morza, książę Ksywian przybył z żoną do Idanią na pożegnanie. Rozpacz księżnej matki była wstrząsająca. Gizella z serdecznością córki, zapominając o wszystkiem, co kiedykolwiek odcierpiała przez księżnę, otoczyła teraz matkę najczulszą opieką, przytem łagodziła z wrodzoną sobie słodyczą stosunek cesarza do obojga braterstwa, wielce naprężony z powodu Quarotto. Po rozdzierającem, rozpaczliwem pożegnaniu księżny matki z Ksywianem, książę podszedł do Ottokara i Gizelli, składając przed nią głęboki ukłon. W twarzy miał taki ból i mękę tajoną gwałtownie, że serce cesarzowej ścisnęło się żalem. Ucałował jej ręce z nabożną czcią, jak relikwie, a ona ścisnęła głowę jego w swych drobnych, atłasowych dłoniach i usta przycisnęła do jego czoła, z uczuciem kochającej siostry.