Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.1.djvu/185

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

z daleka utkwił w nim wzrok badawczy, mniemając, że jest to ktoś z miejscowej arystokracji, kogo nie mógł narazie poznać. Nieznajomy miał twarz klasyczną, lekko bladawą o oczach zimnych a połyskliwych jak stal, z pod naciśniętego na czoło kołpaku ukazywał mocno zarysowaną pionowo brózdę, łączącą brwi ciemne rozpięte ukośnie jak dwa łuki. Było w tej postaci młodego mężczyzny tak coś imponującego, że cesarza zaintrygowało to. Gdy wierzchowce miały się minąć, wzrok obu panów skrzyżował się: wzrok Ottokara ciekawy, nieco natarczywy i spojrzenie nieznajomego chłodne, rzucone z góry. Jakiś dreszcz niesamowity przeniknął cesarza.
Wtem nieznajomy jeździec ruchem powolnym, spokojnym podniósł rękę do kołpaku i pochylił czoło wyniosłe w ukłonie pełnym szacunku, ale z zachowaniem własnej indywidualności. Cesarz odsalutował. Minęli się.
— Więc wiedział, kim jestem — pomyślał Ururg z grymasem lekkiego uśmiechu i trącił konia ostrogą, kierując się pośpiesznie do zamku.
— To musi być arystokrata rekwedzki — przemknęło mu przez myśl — i nie bardzo widocznie zachwycony Ururgiem.
Nazajutrz rano Ottokar, jadąc z księciem Sebastjanem na generalny przegląd wojsk, spotkał znowu nieznajomego, tym razem jednak w otoczeniu kilku młodych arystokratów rekwedzkich, znajomych cesarza. Zaciekawiony tem powtórnem spotkaniem, zwrócił się do księcia Sebastjana:
— Czy książę znasz tę interesującą postać? — wskazał nieznajomego nieznacznym ruchem oczu. Spotkałem go wczoraj pierwszy raz jadącego samotnie. Zna mnie, choć ja go sobie nie przypominam.
Sebastjan przyjrzał się uważnie nadjeżdżającym.
— Wasza cesarska mość, wszak to Sweno Wenuczy.
— Chyba mylisz się, książę!
— Z największą pewnością. Mówiono mi wczoraj, że Sweno bawi w Idaniu, kierując jakoby akcją zjednania opinji rekwedzkiej dla tronu sustjańskiego. Dlaczego jednak w tym celu obrał sobie tak obcy i niewłaściwy teren, jak Idań, gubię się w próżnych domysłach.
Mijali właśnie Wenuczy‘ego, który jakby dla powitania cesarza wysunął się nieco na czoło swych towarzyszy. Cesarz odsalutował mu dużo życzliwiej niż dnia poprzedniego, ale nie omieszkał przyjrzeć się mu uważnie. Imponująco chłodny, wyniosły wzrok Swena wywarł na nim głębsze wrażenie. Pomyślawszy chwilę, rzekł do Sebastjana: