Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.1.djvu/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zestawienie faktów, które wymieniłeś, z mojem usunięciem się jest dla mnie zagadką, której nie mam po co rozwiązywać.
— A jednak liczyć się z tem trzeba. Nie będę ci zdradzał, jak się kształtuje dla ciebie i wogóle dla nas opinja publiczna, lecz muszę zauważyć, że ludzka podejrzliwość kieruje się wzrokiem, sięgającym głęboko. Właśnie usunięcie się twoje jest znakiem wyzywającym.
Gizella milczała. Patrzyła bezwładnie, lecz uparcie na płomienny stos kwiecia na trawniku.
— Nie odzywasz się do mnie, Zili? Nudzę cię?
— Nie. Ale niech się twoje słowa zawsze zaczynają „od pewnego czasu“, bylebyś chwil, poprzedzających ten termin, nie poruszał. O to proszę.
Cesarz zmieszał się wyraźnie, opuścił oczy, głaskał machinalnie głowę Sophacsa.
— Mam do ciebie prośbę, Zili, — rzekł, nie patrząc na nią.
— Spełnię ją, o ile będę mogła.
— Abyś pojechała ze mną na polowanie do Itilli. To zrobi wyborne wrażenie, wierz mi.
Cesarzowa spojrzała na męża błagalnie.
— Czy to takie konieczne, Ottaro?
— Pragnę, byś pojechała ze mną do Itilli. Lubisz ten pałacyk, odpoczniesz wśród gór, będziemy razem. Stary Recziner pojedzie z nami, abyś miała opiekę lekarską. Czy cię nie nęcą góry? Tamte powietrze napewno cię uzdrowi. Może stamtąd wyruszysz dalej, na południe, dokąd zalecają ci wyjazd lekarze, bo istotnie zwątlałaś bardzo...
— A dzieci? — spytała cicho.
— O dzieci nie lękaj się, kocham je i dbam o nie tak samo, jak ty. Matka zajmuje się niemi bardzo gorliwie, z oddaniem się im zupełnem. Jestto doświadczona i rozumna opieka, a wychowanie niezwykle staranne.
Gizella zagryzła usta, rumieńcem zabarwiła się jej twarz.
— Więc mogę mieć pewność, że pojedziesz?
— Skoro tego... żądasz... pojadę.
— Dziękuję ci, — rzekł Ottokar, całując ją ponownie, — lecz czytam w twoich oczach, że masz mi coś do powiedzenia.
— Tak, odgadłeś trafnie. Właściwie czekam od ciebie odpowiedzi na moje pytania, zadane ci przed kilku dniami.
— Ach, w kwestji rekwedzkiej! — cesarz zasępił się. — Są to rzeczy bardzo trudne i niesłychanie drażliwe. We-