Strona:Helena Mniszek - Gehenna T. 2.djvu/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

błyszczących białek murzyna, patrzącego w Lorę z nieopisanym zachwytem. Nordicowa kokietowała zapamiętale, murzyn wpadał w ekstazę.
Trwało to dosyć długo. Horski czekał. Słyszał niektóre zwroty rozmowy w języku francuskim prowadzonej i myślał:
...Żeby też dwie kobiety, spokrewnione z sobą, pochodzące z jednej sfery i razem wychowane, mogły się tak zasadniczo z sobą różnić, to coś szczególnego.
Flirtująca para wysączyła butelkę szampana, murzyn zapłacił i wyszli.
W pięć minut potem Lora powróciła.
Usiadła zamaszyście przy stoliku Horskiego. Była rozpromieniona, wesoła.
— Widziałeś pan murzyna? Szalenie we mnie zakochany. Istny djabeł.
— Winszuję zdobycia Afryki, zrobiła pani czarną konkietę. Tryumf nad tym smoluchem zupełny. Brawo!
— Smoluchem?! Cóż znowu! Najpyszniejszy negr jaki może być. Czarny jak smoła.
— Zauważyłem tylko, że na rękach spełzła mu barwa i skutkiem tego wyglądają jakby dawno niemyte. Jaśniejsze pomiędzy palcami i na dłoniach. Djablo nieestetyczne!
— Ale oczy jakie, a usta; wywinięte krwiste wargi, a zęby?... przytem jest drażniący tą swoją słoneczną naiwnością puszcz dziewiczych i zapałem.
— Górą Afryka! Grozi pani czarne niebezpieczeństwo — zawołał Horski. Niech mu tylko pani każe umalować sobie ręce, bo z takiemi jakie ma, nie jest ponętny nawet z dodatkiem kopalni złota, którą podobno posiada.
— Mieliśmy dokończyć rozmowy — przerwała Lora. Mówiliśmy o Andzi. Otóż...
— Mówmy lepiej o tym murzyńskim kacyku. Zainteresował mnie.
— Mnie zaś interesuje stosunek pana do Andzi. Za tydzień święta wielkanocne, bezpośrednio po nich Tarłówna z Eweliną wyjeżdżają do kraju. Moje namowy aby zostały i towarzyszyły mi w lecie do Ostendy, spełzły na niczem. Powinien mi pan pomagać w tych projektach o ile panu idzie o Andzię. Miałby pan więcej czasu do pielęgnowania swych nadziei. Spełnienia ich nie przepowiadam. Andzia się rwie do kraju, a gdy raz odjedzie... Ach, dostanę spazmów ze śmiechu.
— Hm! To jeszcze kwestja, kto się z nas będzie śmiał.
— Napewno ja! Tak jak śmiałam się z mego męża po jego przegranej kampanji z Anną.
— Ciekawy jestem, jaką pani będzie miała minę wówczas, gdy po świętach wyjedziemy stąd razem z panną Anną.
— Cóż to nowa wycieczka do Wenecji?... Może teraz do Rzymu na odmianę?