Strona:Helena Mniszek - Gehenna T. 2.djvu/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
XV.
W jego mocy.

Pewnego dnia wręczono Andzi telegram. Przybladła otwierając kopertę, ale się uspokoiła. Depesza była od Lory, brzmiała krótko:
„Wieści z kraju ważne, przyjeżdżajcie zaraz, Monte-Carlo“.
— Znowu tam powracać?... Poco?...
— Drogi z Monte wiodą na wszystkie strony świata, będzie się można udać dokąd się zechce. Tymczasem jedźmy tam — radził Horski.
Tarłówna z żalem żegnała Wenecję. Parę tygodni przebytych w tym grodzie, były jakby perłą kilku lat jej życia, od śmierci Andrzeja.
Z radością jednak powitała znowu morze Śródziemne, ale nie chciała zatrzymywać się u Lory. Horski był z tego zadowolony.
Tarłówna z Eweliną zamieszkały w hotelu przy bulwarze Condamine, on, jak i przedtem, w Buckingham Palace.
Lora powitała Andzię wymówką, że nie zajechała do jej willi, ale z radością, że przepowiednia jej spełniła się i że Andzia nie wraca do Turzerogów.
— Już wkrótce jadę do kraju. Jakie masz wiadomości Lorko?...
— Listy od Kościeszy i... od Grześka, wyobraź sobie. Wybacz, że czytałam, ale przyznaję się, że byłam bardzo ciekawą.
— Grześko pisał? Pokaż te listy.
Tarłówna przebiegła wzrokiem chmurnym pismo ojczyma. Gniewał się, że nie przyjeżdża, zapowiadał, że pieniędzy więcej nie przyśle, że dosyć tego „używania“ na południu w domu takiej pani jak Lora“, o której każdy wie, czem jest...
Andzia mimowoli zerknęła na Nordicową.
Ona to spostrzegła.
— Wiem, co w tej chwili czytasz. Szympans mi wymyśla. Stary osioł! Będzie wiedział, że znam treść tego listu.
Kościesza pisał w tonie ostrym i stanowczym. O śmierci Jana była tylko mała wzmianka, natomiast kilkakrotne zazna-