Strona:Helena Mniszek - Gehenna T. 2.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tna, bierna. Czy taką byłaś Andziu dla Olelkowicza?... Tak, tak! Uciekłaś z domu dla niego. Wyzwałaś do walki ojczyma i zmusiłaś go do ustępstwa.
A potem, gdy tamten zginął, świat zamarł dla ciebie... błąkałaś się Andziu po lasach zaśnieżonych Temnego hradu, aby tęsknić za tamtym... Temnyj hrad i mogiła w Dubowej to był twój świat, twoje życie...
A teraz... boisz się chmur północnych...
Mnie się boisz?... Zapomniałaś o wszystkiem coś tu zostawiła, co jest abstrakcją i co jest realizmem, byle uciec odemnie.
W Turzerogach niema już ochronki twojej, wszystko upadło, bo o tem coś jeszcze kochała zapomniałaś. I szkółkę Kościesza skasował, zrobił tam skład jakiś. Zmarniały twoje dzieła. Ty nie wracasz tu, bo się mnie boisz, bo przeraża cię moja miłość i... ślub.
Jan wybuchnął płaczem, wezbrane miał serce żalem, bólem straszliwym. W przystępie goryczy wyrzucał zmarłej matce, że wolą swą narzuconą Andzi, dała mu zakosztować złudę szczęścia, tylko złudę. Głos wewnętrzny szeptał z ironją, że nie trzeba się było zgadzać na taką ofiarę Andzi, obecnie następują konsekwencje. Płakał jak dziecko z innem uczuciem niż przed laty, nad stawami w Turzerogach, w uczniowskiej bluzie ale jeszcze rozpaczliwiej.
Wówczas zabroniono mu marzeń o niej, dziś ona sama wzbrania mu tego...
Rozpacz Jana przeistaczała się w zawziętość. Nie będę jej miał promieniującą szczęściem, ale będzie moją.
Wmawiał sobie, że i jemu należy się odrobina radości w życiu. Nie otrzyma od niej upojeń miłosnych, więc sam je dla siebie wytworzy, choćby w fakcie, że będzie jego żoną. Ona już przeżyła swój szał, uczuć najgorętszych, on ma go stale w niej zawarty i oczekuje nań i weźmie prawem silniejszem nad wszelkie względy altruistyczne, prawem własnego egoizmu. Idea osobistego szczęścia zwalczy szlachetne porywy, odzywające się niekiedy w duszy, aby Andzi nie unieszczęśliwiać. Sama mu się ofiarowuje, wiedziona koniecznością dotrzymania przysięgi, zatem brać ją bez wnikania w istotność jej psychiki i bez skrupułów. Szczęście trzeba łapać całą garścią, bez zastrzeżeń, czy oświetla je zorza purpurowa, czy tylko sztuczne światełko.
Młodzieniec potęgował w sobie zaborczą zawziętość względem Andzi, a jednocześnie łez gorzkich zatamować nie potrafił. Płynęły co raz obfitsze i piekące, przecząc wszelkim rozumowaniom praktycznym.
Wieczór zapadł ciemny, wilgotny od drobnej sieczki deszczowej, zacinającej w okna. Tajały ostatnie śniegi pod chłostą marcowej słoty. Jan zamknięty u siebie płakał za rozwianą złudą szczęścia.