Strona:Helena Mniszek - Gehenna T. 1.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Słuchaj, ale ja wolałabym położyć się pod pociąg pasażerski, cóż tam towarowy.
— Jeszcze jej się czego zachciewa! pod pasażerskim to nawet ja nie leżałem, tam lokomotywa jest zawsze nowej konstrukcji —, może zaczepić, w towarowym maszyna toczy się wyżej nad ziemią. Ty, Handzia, masz fijołka wyraźnego.
— Dobrze, dobrze! Czy masz swój szynel, muszę się nim przykryć.
— Jest tu! Ale... Aniu, moja złocista, ja ciebie tak proszę, tak bardzo proszę, błagam cię...
Jaś składa ręce rozpaczliwie; ona tymczasem zaczyna nasłuchiwać.
— Słyszysz? — pyta szeptem.
— To grzmot huczy.
— A jakże! słuchaj dobrze, to hurkot pociągu... idzie już.
Oboje umilkli, wytężając słuch. Na twarzy dziewczynki wytrysnęły silne kolory, źrenice jej się rozszerzają, lekki dreszcz przebiega członki.
— Idzie napewno.
Chłopak załamał ręce.
— Anulka, ja nie chcę, żebyś ty.... Boże, mój Boże, co ja narobiłem!
— Cicho bądź! o patrzaj, widzisz... dym.
Zęby jej lekko szczękają o siebie.
— Handziu, jak tobie serce bije — szepce gimnazjasta, sam przerażony do najwyższego stopnia.
— Słyszysz?...
— Słyszę, bije jak młotem.
— To z wrażenia.
— Prędzej ze strachu.
— Nie!
Oboje zdyszani i bladzi patrzą uparcie na czarny kłąb dymu, który wśród ostatnich już ognisk zachodu wygląda niby potworny gad, rozkręcający swe macki.
Zmrok osiadł na plancie, zmrok gęsty, leniwy, przesiąknięty lekką różowością. Szyny straciły nieskazitelne linie, zasnuwają się muślinem mroku. Niebo poczerniało, został już jedyny wypukły wał purpury okopconej zmrokiem, oddzielający horyzont. Aż oto z tych ostatnich płomieni oderwały się dwa ognie okrągłe, czerwone i pędzą naprzód nieco nad ziemią w równej od siebie odległości. Poprzedza je głuchy turkot rozpędzonych kół i znamienny grzechot toczącej się masy. Nad niemi bucha czarnym kominem dym, przetkany iskrami złota.
— Widzisz latarnie — zbliża się już — szepce Andzia drżącemi wargami.
Jaś milczy, oddycha szybko i wczepia się konswulsyjnie palcami w ramiona towarzyszki. Ona zaś walczy z sobą. Zmaga