Strona:Helena Mniszek - Gehenna T. 1.djvu/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Dziewczyna wzdrygnęła się z przerażenia. Zawsze bała się tych oczu, pomimo rozkoszy widoku i... dlaczego one tak ją bronią? Przed czem?...
Pogrążona w rozmyślaniach nie zauważyła, że zapadł już wieczór. Zorze zgasły i mrok grubym kożuchem zasłał ziemię. Woda tylko w stawie łyskała zdaleka metaliczną poświatą, bo zaszedł księżyc.
— Jaś jedzie już koleją, biedny Jaś! — wyszeptała Andzia prawie głośno i nagle krzyknęła.
Ktoś się zbliżał po żwirowanej uliczce; był już tuż przy niej. Postać czarna i ogromna. Ach! to Kościesza!
— Czego się boisz, dziecino? Wszak to jestem ja — zabrzmiał drewniany głos, nastrojony na ton serdeczny.
Pan Teodor usiadł obok na ławce i wziął pasierbicę za rękę.
— W domu alarm, szukają cię; głównie ciotka Malwina desperuje za swą... protektorką (w głosie zabrzmiała ironia). Lorka boi się jak zwykle ciemności, panna Ewelina boi się swych nóg; zatem ja wyruszyłem szukać zguby. O czem tak myślisz, Aneczko?...
— O Jasiu — odrzekła bez namysłu.
— Taaak?! Hm!
Zaległo milczenie. Kościesza dobył cygaro i ją je wolna zapalać.
— Jak ojczymek myśli, czy Jaś przejdzie uniwersytet o własnych siłach?...
— No! o własnych! Przesadzasz Aneczko.
Żachnęła się.
— On pomocy nie przyjmie, matka zaś więcej mu nic nie da nadto co może.
— Ej! i pomoc przyjmie.
— To go ojczymku nie znasz! On jest za ambitny, aby cośkolwiek od ojczymka przyjmował. Ja go znam lepiej.
Kościesza całą figurą zwrócił się do Andzi. Nie widziała w mroku, ale czuła jego wzrok metaliczny na sobie.
— Dlaczego Jaś tak cię żywo obchodzi? — spytał twardo.
— Dlaczego?... Czyż można się o to pytać?... Jasia kocham, jak brata, więc los jego bardzo mnie obchodzi.
— Brata masz w Januszku.
— To jest co innego. Janusz jest bogaty, ma dom, ojca, wszystkie warunki...
Kościesza milczał. Po długiej dopiero chwili zaczął innym tonem.
— Jak ty, Aneczko, uważasz nowego korepetytora Januszka. Ten pan Borowski nie wydaje mi się odpowiednim dla malca. Jak sądzisz?...
Andzia zaśmiała się swobodnie.