Strona:Helena Mniszek - Dziedzictwo.djvu/341

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Paschalis uderzył się pięścią w zapadłą pierś aż jęknęło.
— Jak kocham Boga, jak pragnę szczęśliwego skonu, tak dziś w nocy nawiedziły mnie znowu duchy pana Hieronim a i księdza pokutnika. Widziałem ich wyraźnie. Słyszałem głos pana: „Pobóg na Krążu, idź w pokoju sługo Boży!“... A ksiądz patrzał na mnie łaskawie jak nigdy i wskazał mi na ręce swoje bez pergaminów, które zawsze nosił. Powiedział wyraźnie: „Wyzwolonym!“ To znaczy, jaśnie panie, że testament znaleziony. Ja ich rozumiem! Ksiądz wyzwolony z pokuty za niespełnienie przysięgi — a słowa mojego pana: „Pobóg na Krążu“, to znaczy to samo, że testament znaleziony. „ Idź w pokoju sługo Boży“... to do mnie, to mnie woła Bóg...
Paschalis obsunął się powtórnie na kolana. Złożył ręce z błaganiem:
— Najdroższy nasz jaśnie panie, ty nie ukrywaj testamentu! nie idź przeciw woli Boga! Znalazłeś testament, a nie chcesz tego wyznać. Za ciężki kamień krzywdy rzucasz chlebem na Zatorzeckich! Nie godni tego! Nie godni!!... Panie nasz, zmiłuj się nad Krążem, zmiłuj się nademną!... Zmiłuj się!...
Krzepa ukląkł obok Paschalisa i objął mnie również za kolana. Zawołał ze łkaniem:
— Zmiłuj się, panie nasz, nad Krążem! Zmiłuj się! Zmiłuj!
Tak okropne było dla mnie to błaganie tych dwóch starców, że ścierpłem cały. Walczyłem z sobą, nie wiedząc co robić.
Gdy im pokażę kopję testamentu, Paschalis, będący w niesłychanem podnieceniu, gotów skonać tu przy mnie, z rozpaczy i zawodu.