Strona:Helena Mniszek - Czciciele szatana.djvu/85

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
OBRAZ VI

Krwawy zachód pokrył szkarłatną oponą Neapol, zabarwił zatokę morską, rozlał się szeroko, aż hen, po kraniec horyzontu. Znikły granice nieba i morza, w które zanurzała się olbrzymia tarcza słońca, ognisko płonącej królewsko purpury. Szkarłat płynął po falach, szkarłat omaszczał obłoki, obrzeżał ognistą wstążką ciemne chmurki nocne, niby zygzakami błyskawic. Szkarłatem nasiąkały białe domy Neapolu, paliły się krwisto wieżyce kościołów, a drzewa migdałów, magnolji i pomarańcz nabrały karminu na swe kwiecie. Zdaleka potężniało ponure osypisko Wezuwjusza, także w łunie jakrawej czerwieni. Sorrento omotały różowe mgły przejrzyste, jak zwoje gazy. Świat płonął, a wielkie kolisko słońca promieniste, jak jeden stos rubino-