Strona:Helena Mniszek-Ordynat Michorowski.pdf/96

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tyczność krwi. Ale jest; rozdarty mniejszą czy większą siłą, wypływa i draźni. Trzeba posiadać olbrzymią twórczą moc, aby bezkarnie wypluć go z jestestwa swego, gdy już rozciąga nad niem władztwo.
Więc zabawa to trucizna? Czy też tylko musowanie duchowej istoty ludzkiej, podjudzone przez żądzę ciała. Woda nagazowana burzy się, lecz z chwila, gdy ostatni balonik gazu uleci, pozostaje zimną i mdłą.
Piana jest igraszką fal. Im większy temperament wewnętrzny kipi i żyje, tem piana wyżej bucha i staje się zaborczą. I ogarnia skały, niedostępne brzegi dla najgłębszych, lecz poważnych nurtów.
To temperament, nie zabawa.
To raczej twórczość.
Wyrywa się z głębin i szalenie unosi w górę atomy, zrodzone duchową potęgą wewnętrzną, by objąć nowe horyzonty lub zatracić swą lotność na nędznych rozpryskach, po gołoledzi niebezpiecznych raf.
To nie zabawa.
Zabawa jest przedsionkiem rozpusty. Kto nie dojrzy zdradziecko rozwartych podwoi, ten jest jak dobre szumiące wino: kto przekroczy próg gościnny, staje się fermentem.
Większość ludzi nie zdoła oprzeć się podszeptom chochlika, który każdemu trafi w zanadrze, a nic łatwiejszego jak popełnić fałszywy krok pod kierunkiem tego malca. Śmiech jego nęci, widok oślepia, i — powrót już trudny.
Więc się brnie.
Dla umysłu zabawa jest niemal konieczną, uspakaja, niby kroplisty szmer fontanny po monotonnym turkocie pracy. I orzeźwia bystrym strumieniem duszy zapylony ił powszedniości.
Brać zabawę i rozkosz życia, pić ją pełnym haustem, jeno trzeba umieć trzymać, by się jej czara nie chybnęła. Rozleje się, albo zgoła pokaże bezecne dno. Trzeba umieć oddzielić od źródłowisk zabawy żyły rozpustonośne, bo one toczą zgniłą materję. Najpierw nacierają na ciało, potem wraz z niem spodlają ducha.
Waldemar ocknął się. Przyciszony głos i słowa przy stoliku zwróciły jego uwagę.
— Oho! krew Michorowskich! Ciska się kogucik. Patrz pan, patrz pan: awantura!