Strona:Helena Mniszek-Ordynat Michorowski.pdf/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cierpliwość, nerwy odmawiały mu posłuszeństwa. Rzekł jeszcze spokojnie:
— Ja was nie wypędzam, ale teraz idźcie spać i mnie dajcie odpocząć.
Ruszył koniem naprzód.
Zdumieni jego spokojem i niespodziewaną obietnicą, ludzie stali w milczeniu. Gdy ocknąwszy się, posyłali za nim błogosławieństwa, ordynat był już daleko.
W zamku jednak nie położył się spać. Siedział w swym gabinecie, na fotelu, z głową opartą na ręku. Oczy zanurzył w wiszącym naprzeciw portrecie zmarłej narzeczonej — i tak pozostał długie godziny.




V.

W staroświeckim gabinecie w Słodkowcach cicho rozmawiało dwóch panów.
— Więc załatwiłeś się z nimi polubownie? To dobrze; ale czy się nie rozzuchwalą? — pytał stary pan Maciej Michorowski.
— Zagroziłem wydaleniem w razie ponowienia buntu — odrzekł ordynat. Doszedłem całej sprawy: poprostu byli otumanieni. Zresztą nie oni podpalili. Główny błąd administracji, że pozwol[iła] na burzenie umysłów. Ostatecznie, mnie się nie stała wiel[ka] krzywda... ale robotnicy poszkodowani bardzo. Pomimo en[er]gicznego ratunku, cały dobytek poszedł z dymem.
— A ty ich pewno wspomożesz? — rzekł staruszek z uśm[ie]chem.
— No, skoro nie rozpędziłem na cztery wiatry, to tembardz[iej] nie dam im zginąć z głodu. Młyny będę odbudowywał, więc robo[ty] dla nich jest na całe lato.
— I gorzelnię postawisz.
— Wątpię.
Ordynat zaczął chodzić wzdłuż gabinetu. Pan Maciej z[a]myślił się.
Po chwili spytał znowu:
— Podwyższyłeś im płacę?
— O nie! Tego-bym nie zrobił pod presją. Zresztą wyn[a]grodzenie mają bardzo dobre, i sami o tem wiedzą. Prócz kilk[u] narwańców, ogół nawet tego nie wymagał.
— A pamiętasz — w Szalach?...