Strona:Helena Mniszek-Ordynat Michorowski.pdf/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
XXXIV.

Pani Kornelja Michorowska w jesieni znowu przyjechała do Głębowicz. Zarzuciła ordynata mnóstwem wyrzutów z powodu, iż Bodzia zrobił ekonomem.
— Nigdy nie sądziłam, aby kuzyn tak źle z nim postąpił. Taki delikatny chłopiec, taki wątły, i on — do takiej pracy?!...
Ordynat tłómaczył, jak umiał, że Bodzio nie jest ekonomem, że listy pisze zadowolone i z rezultatów swej pracy się cieszy. Ale pani Kornelja nie dała się przekonać.
— To nie zajęcie dla Michorowskiego! Ach, mój Boże, gdybyż to mój mąż widział?!... wzdychała dama przesadnie.
— Gdyby żył ojciec, Bohdan nie zostałby zrujnowanym — wybuchnął ordynat. — Teraz musi pracować, bo w przeciwnym razie nie będzie miał z czego żyć. U mnie na łasce nie zostanie — za dużo ma ambicji, i za to niepodobna go ganić.
Waldemar przypomniał pani Kornelji jej własne słowa, wyrzeczone do Bodzia o traceniu pieniędzy ordynackich.
— Wobec tego nie pojmuję dzisiajszej niekonsekwencji. Kuzynka wyrzekła się go, a teraz chce mu zabronić pracy? — dodał podrażniony.
Pani Michorowska była jak złapana. Sama nie wiedziała, czego chce, jadąc tu, i odjechała z niczem.
— Bodzio wyrabia się i będzie człowiekiem; ale chcąc nim zostać, musi chodzić po uciążliwych steczkach — rzekł jej ordynat na pożegnanie.
Sam jednak postanowił odwiedzić Bodzia. Ale przedtem był w Słodkowcach. Pani Idalja, przebywszy lato z córką i z ojcem, znowu wyjechała zagranicę i połączyła się z Barskimi. W kołach arystokratycznych mówiono nawet, że baronowa wychodzi za hrabiego Barskiego.
Ordynat wzruszył ramionami. Pan Maciej smutnie kiwał głową. A Lucia rzekła tylko:
— Możebne i to.
Patrzała na Waldemara z niemem błaganiem, jakby u niego szukając pociechy w swym sieroctwie. A on przyjeżdżał często, mówił do niej dobre, miłe słowa, i Lucia była szczęśliwą.
Gdy Waldemar przyjechał do Słodkowic przed podróżą do Rusłocka, pan Maciej spał. Lucia malowała na tarasie. Przywitali się serdecznie i siedli oboje przy sztalugach, w cieniu drzewa