Strona:Helena Mniszek-Ordynat Michorowski.pdf/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wciąż spacerował. To zapalał cygaro, to zaglądał w okno. Przysiadał obok żony rzadko i na krótko. Odzywał się mało, rzucając przeważnie zapytania. Panowie z administracji odpowiadali z mniejszym lub większym pospiechem i w uroczystem skupieniu. Poniecki słuchał ich z uśmieszkiem pobłażliwo-apatycznym. Często także przemówił coś do żony, w obcym języku, wprawdzie przyciszonym uprzejmie głosem, lecz przez to pogarszając tylko wrażenie. Bodzio się zdumiewał. Jakoś do innych porządków przywykł w Głębowiczach, a może już miał w swych żyłach krople innej krwi, niż Ponieccy. Jednak bogata sala jadalna, rój lokajów wyfrakowanych, ogólna atmosfera magnacka trochę na niego podziałały. Mimowoli wchłaniał w siebie hojnie tu rozsypaną wielkość. Ożywił się, nabrał podnieconych kolorów. W źrenicach znalazł się wyraz już przyćmiony, trochę butny. W junakierski sposób prostował smukłe plecy, głowę podnosząc wyżej ruchem arystokratycznym.
Gawędził wesoło z księżną, ale po polsku. Księcia subtelnie ignorował. Pomimo bowiem wsiąkania w swe właściwe ramy, odczuwał nietakt Ponieckiego. Z poczuciem swej wyższości był uprzedzająco grzeczny dla kolegów, zarazem różniczkując siebie od nich, lecz bez objawów zewnętrznych. Bodzio obiecywał sobie zostać na wieczór i bawić się dobrze w tych swojskich warunkach. Oboje księstwo wyróżniali go widocznie. Bohdan czuł, że mu się to należy, ale rozkosz tego wrażenia psuł mu pewien niesmak. Chcąc go złagodzić, zwracał się z serdecznem słowem lub z dowcipem filuternym do kolegów i cieszyło go ich zadowolenie. Książę krzywił się na to nieznacznie, w duchu myślał: — „natura Michorowskich“ — i wielce był dumnym, że się zwie Poniecki.
Zanim skończyła się proszona herbata, nadjechało kilka osób z sąsiedztwa, oczekiwanych na godziny późniejsze.
Księstwu powarzyły się humory.
Jednym z przyjezdnych był hrabia zamieszkały w okolicy. Mówił powoli, łaskawie, patrząc w ziemię. Nad wyraz wstrzemięźliwie witał zebranych oficjalistów. Zdziwienie na ich widok osiadło w jego podniesionych brwiach, kręcił głową. Książę stał się jeszcze bardziej roztargniony. Miał już odpowiedniego partnera do rozmowy, ale dawał lekkie znaki księżnej, aby skróciła posiedzenie przy stole.
Do przedstawionego Bohdana hrabia poufale wyciągnął rękę.