Strona:Hamlet (William Shakespeare).djvu/027

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Duński monarcha za życia przybierał?
Zaklinam cię na Boga: odpowiadaj.
Marcellus. To mu się nie podoba.

50 

Bernardo.Patrz, odchodzi.

Horacy. Stój! mów; zaklinam cię: mów.

(Duch znika).

Marcellus.Już go niema.
Bernardo. I cóż, Horacy? Pobladłeś, drżysz cały.
Powiesz-że jeszcze, że to urojenie?
Cóż myślisz o tem?

Horacy.Bóg świadkiem, że nigdy

55 

Nie byłbym temu wierzył, gdyby nie to
Tak jawne, dotykalne poświadczenie
Własnych mych oczu.

Marcellus.Nie jestże to widmo
Podobnem, powiedz, do zmarłego króla?

Horacy. Jak ty do siebie. Taką właśnie zbroję

60 

Miał wtedy, kiedy Norwegczyka pobił:
Tak samo, pomnę, marszczył czoło wtedy,
Kiedy po bitwie zaciętej na lodach,
Rozbił tabory Polaków. Rzecz dziwna!
Marcellus. Takto, dwa razy, punkt o tejże samej

65 

Godzinie przeszło marsowymi kroki[1]
To widmo mimo naszych posterunków.
Horacy. Coby to w gruncie mogło znaczyć, nie wiem;
Atoli wedle kalibru i skali
Mojego sądu, jest to prognostykiem

70 

Jakichś szczególnych wstrząśnień w naszym kraju.
Marcellus. Siądźcie, i niech mi powie, kto świadomy,
Na co te ciągłe i tak ścisłe warty
Poddanych kraju noc w noc niepokoją?
Na co to lanie dział i skupywanie,

75 

Po obcych targach, narzędzi wojennych?
Ten ruch w warsztatach okrętowych, kędy
Trud robotnika nie zna odróżnienia
Między niedzielą a resztą tygodnia?
Co powoduje ten gwałtowny pośpiech,

80 

Dający dniowi noc za towarzyszkę?
Objaśniż mi to kto?
Horacy.Ja ci objaśnię.
Przynajmniej wieści chodzą w taki sposób:

  1. marsowymi kroki = wojskowymi.