Strona:H. G. Wells - Gość z zaświatów.djvu/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   57  —

— Któż tu jest chory? — kto taki? proszę mi powiedzieć! Czasu mam tak mało!... (nawiasem mówiąc zupełnie nie wiedział, co po wyjściu od wikarego zrobi z tym czasem swoim).
— To właśnie doktorze... — jąkał wikary — ten gentleman... a iżby właściwie określić, ten... anioł. Tak jest, obstaję przy swojem: ten pan anioł... Cierpi z powodu rany, odniesionej skutkiem postrzału.
— Rana z broni palnej... teraz, w lipcu... bardzo ciekawe!... Pozwoli tedy pan Anioł, bo wszak takie nazwisko wymieniłeś, kochany wikary — jeśli się nie mylę?...
— Jego rada przyniesie ci z pewnością ulgę — perswadował tymczasem na stronie wikary swemu gościowi. — Pozwól, dopomogę ci do wydobycia się z twego ubrania.
Oswobodzony z surduta ciekawy okaz zoologiczny dosyć uprzejmie zwrócił się do lekarza.
— Ba! skrzywienie kolumny pacierzowej! — mruczał do siebie doktor Crump, — zupełnie nie zważając na obecnych. Ale wszak ci to nie skrzywienie będzie! Ho! ho! to coś ważniejszego! Bagatelka! rozrost anormalny w całej okazałości! Ciekawe! Nadzwyczajnie ciekawe! Zdwojenie organu przedniego... a na-