Strona:H. G. Wells - Gość z zaświatów.djvu/212

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   210   —

obstawać przy swojem anielstwie. Wybierz-że sobie jedno z dwojga, bo ja jutro oznajmiam tutejszej policyi o ukazaniu się obłąkanego. Nie zależy mi nic na tem, aby zgubić ciebie, ale zależy mi bardzo wiele, aby ocalić tamtego.
Po wyrecytowaniu całej pogróżki swojej doktor wydobył nóż z kieszeni i zaczął nim z całą uwagą czyścić swoją fajkę, która mu zgasła podczas sprzeczki. Stali teraz naprzeciw siebie — anioł z każdą chwilą bledszy — doktor zimny i zdeterminowany.
— Więc dom obłąkanych, albo więzienie? Dajże mi pan czas do namysłu.
Po krótkiej chwili jednakże, przypomniawszy sobie coś z rozmów, prowadzonych w tej kwestyi z wikarym, zbliżył się do doktora i powiedział stanowczo:
— Na żadną z tych zmian w moim losie zgodzić się nie mogę.
— Usiądź no pan tutaj, — zaczął teraz pojednawczo lekarz, wskazując słuchaczowi miejsce obok siebie na pniu drzewa.
Anioł spełnił żądanie, ale wypowiedział przytem z całą szczerością wrażenie, jakiego doznaje w towarzystwie doktora Crumpa i jemu podobnych.
— Wy tutaj macie sposób wypowiada-