Strona:H. G. Wells - Gość z zaświatów.djvu/204

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   202  —

— Wogóle trudno jest bardzo — tłumaczył aniołowi przy obiedzie wikary — trudno jest obronić jakąkolwiek sprawę, do której ty jesteś implikowany. Taksamo i z tym panem Gotch — ja zupełnie prawie nie wiem, jaki z nim przyjąć należy system usprawiedliwienia twego postępku. Bo żeby to oni wszyscy chcieli choć cierpliwie dosłuchać do końca, gdy się rozpocznie od tego, że istnieją dwa światy, różne zupełnie od siebie duchem, urządzeniami — wszystkiem. Że do jednego z nich — tego, który nie jest naszym światem, należysz ty właśnie, i dlatego tak ci jest trudno przystosować się do warunków tutejszych. Ale czyż on temu uwierzy? — czy on nie weźmie mię wprost za obłąkanego?
— Widzę, że jestem dla pana źródłem nieskończonych nigdy kłopotów i przykrości, — mówił ze smutkiem anioł, który część przynajmniej trudności położenia oceniał jak należy.
— Nie obwiniaj siebie o te troski moje — tłumaczył młodzieńcowi wikary, — bo mnie, owszem, wydaje się, że od ciebie spłynął na moje życie biedne jakiś promień dobra, czy światła — może jednego i drugiego zarazem. Winien też jestem i ja po części, bo nie ma we mnie ani wiary, ani męztwa, jakich