Strona:H. G. Wells - Gość z zaświatów.djvu/191

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   189  —

— Zimny też to świat i twardy, ten, na którym ja się znajduję, dzięki przypadkowi jedynie.
— Takim jest on i dla mnie. A są istoty, które nie umieją żyć bez współczucia sobie podobnych; walczyć samej jednej, i ukrywać swój ból... to podwójne wistocie cierpienie.
Pani Jehoram, którą można było z czystem sumieniem nazwać wielką mistrzynią w rzeczach flirtu, przeczuwała, że anioł jeśli nie przewyższy, to z pewnością nie okaże się niższym od tego, co obiecywała jego powierzchowność, a instynkt szeptał jej, że wywarła na tym nowicyuszu wrażenie niezatarte. Zaczęła tedy oblężenie regularne — nadto własnej metody oblężenie:
— Pan musisz szukać duszy bratniej. — Wszak nie mylę się? A może już znalazłeś?
— Zdaje mi się, — szeptał badany, pochylając się z wielkim wdziękiem, że znalazłem w istocie...
Tu następuje przerwa w porozumiewaniu się dalszem tej pary ze względu na Opus Nr. 40, podczas którego panna Papawer starsza plotkuje z panią Pirgbright, lady Hamergallow rękognoskuje swój salon przez lornetkę, a ilekroć zatrzyma wzrok na gościu wikarego, tyle razy twarz jej odbija