Strona:H. G. Wells - Gość z zaświatów.djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   169  —

— Widzisz, mój kochany, — mówił w takich chwilach — nie jest wcale rzeczą tak małoważną, jak się tobie może wydawać; taka naprzykład kwestya, co powinieneś po wejściu zrobić ze swoim kapeluszem. W żadnym razie nie należy go kłaść na krześle, fotelach, kanapie. Najlepiej będzie trzymać w ręku, dopóki nie podadzą herbaty, a potem to już ja postaram się być w pobliżu ciebie i uwolnię cię od tego kłopotu jakimkolwiek fortelem.
Podróż do Siddermorton-House przeszła bez wypadku, ale już w przedsionku samym przypomniał sobie niefortunny instruktor towarzyskiego kodeksu, że o samym akcie przedstawienia powiedział mu kilka zaledwie ogólników. Niechajżeby tamten ze swoją zwykłą bezkłopotliwością dopuścił się jakiego bąka kardynalnego! Nie było jednak czasu na dokompletowanie tej części edukacyi, ale na szczęście odbyło się wszystko bez rażących niewłaściwości.
— Ma zacięcie cygańskie, mimo kostiumu etykietalnego — mówił p. Rothbone Slater, kładący wielki nacisk na zewnętrzną powłokę człowieka. — No, manier najmniejszych! — widziałem, że się śmiał, gdy mu podawałem rękę przy powitaniu, a wiadomo przecie z jak