Strona:H. G. Wells - Gość z zaświatów.djvu/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   162  —

Wszystko razem zebrawszy, co dotyczy tej osobistości zostającej pod kwestyą, obstawałabym za tem, że to jest coś niezwykłego. Liczę na to, że mi go wikary przecież przedstawi — nie dziś, to jutro.
— Obawiam się, czy pani w sądach swoich i przypuszczeniach nie idziesz zbyt daleko. Geniusze, ludzie nadzwyczajni... wszystko to może być dobre i na miejscu tam, w Londynie, ale tu, w Siddermorton, dodawszy jeszcze tutaj, na wikaryjce!.. Eh, dajmy temu lepiej chyba za wygraną!
— Co do mnie, przepadam za oryginalnością, i kimkolwiek on jest — zobaczyć go muszę!
— Radziłabym z mojej strony cokolwiek powściągliwej ostrożności w tem wszystkiem. Mody mają swoje kaprysy. Słyszałam ja już od ludzi bardzo poważnych to zdanie, że i geniuszom nie należy pozwalać na wszystko. Te ostatnie naprzykład skandale z Oskarem Wilde...
— To może tak jest w literaturze, pani kochana, ale co się tyczy muzyki...
— Literatura, czy muzyka, swoją drogą, a ja zawsze będę utrzymywać, że ten kostium, w którym go zobaczyłam po raz pierwszy, był bezwstydnym w całem znaczeniu tego słowa.