Strona:H. G. Wells - Gość z zaświatów.djvu/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   159  —

mogłaby kobieta oddać na skrzypcach utworu z taką maestryą, jak była tamta.
— No, rozumie się! skoro pani wydajesz taki sąd, to sprawa nabiera zupełnie innego znaczenia.
Trzeba czytelnikom wiedzieć, że pani Iehoram była w Siddermorton ostatnią instancyą we wszelkich kwestyach, dotyczących muzyki i malarstwa, rzeźby i literatury nadobnej. Mimo tak niezwykłego autorytetu, pani Mendham odezwała się po chwili z nader szczególną intonacyą głosu:
— A jednak!..
— Daj pokój, kochana pani! co do mnie, ja jestem bardzo, bardzo skłonna do przyjęcia raczej całej wersyi naszego poczciwego wikarego, jako najściślej wiarogodnej i autentycznej.
— Jak to szlachetnie ze strony pani kochanej, bo co do mnie...
— Zkąd jednak mogły uróść wszystkie wersye przeciwne? Bądź, co bądź, nie było nikogo na wikaryi przed tem pamiętnem popołudniem, boć Siddermorton to taka miejscowość, gdzieby się kot nawet obcy nie utrzymał kilku godzin bez tego, aby o jego zjawieniu się nie plotkowała cała wioska.