Strona:H. G. Wells - Gość z zaświatów.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   129  —

sztuki znaczniejsze, jeszcze inni starali się, aby ich zwir grubszym był od innych, a gdy takie nieszkodliwe bombardowanie wydawać się wszystkim zaczęło monotonnem, znalazł się jakiś chłopczyna o wyższym stopniu inicyatywy, który wpadł na myśl, że gdyby tak mierzyć w osobę, a mierzyć dobrze — zabawa znakomicieby się ożywiła. Jakoteż jeden z pocisków trafił anioła w rękę i wywołał jego drgnięcie, a potem podniesienie tej ręki na wysokość oka; inny zmusił go do schylenia się i potarcia ręką miejsca obrażonego, a kiedy twarz napastowanego zaczęła wyrażać obawę i niezadowolenie, a w słowie ozwał się protest, zabawa dosięgła kulminacyjnego punktu i już nie po jednym kamyku, i nie na chybił trafił rzucano teraz, ale całe garście żwiru ciskał kto mógł, a starał się każdy celować jak najlepiej. Nareszcie niewinna ta rozrywka zaczynała być dosyć groźną dla przedmiotu dziecięcej zapalczywości, gdy niespodzianie rozległ się głos donośny:
— Ej, wy, małe nicponie! A to co nowego! Poczekajcie, niechaj no ja zawołam tutaj pana Jarwis! On wam złoży dotykalne dowody swego uznania!
Rozpierzchła się na tę obietnicę zgraja