Strona:H. G. Wells - Gość z zaświatów.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   107  —

— A co pan takiego spełniasz za tego człowieka?
— Stawiasz pytanie wprost, a tu wprost odpowiedzieć niepodobna, bo nasze ustawy społeczne są dosyć skomplikowane. Nie wiem nawet, czy pojąłbyś to odrazu, gdybym ci w niewielu słowach wytłumaczyć probował. Czy nie chce ci się jeść?
— Zdaje mi się, że tak — odpowiedział anioł, nie spuszczając wzroku z tego oracza i nie odchodząc od okna, ale nagle odwrócił się i zadecydował niby w konkluzyi swoich spostrzeżeń:
— W żaden sposób nie dam się przekonać, aby to wasze oranie robić mogło komukolwiek przyjemność.
— Trafny masz wistocie dar obserwacyi, ale może pójdziemy już na śniadanie.
— Jakem ci to już mówił — prowadził dalej rzecz swoją wikary, zstępując ze schodów — mechanizm naszego życia jest nader złożony. Wszystko polega na tem, że jedni robią to — inni owo.
— To znaczy, że, gdy ten starzec o grzbiecie skrzywionym będzie sobie ciągle chodził za nas, jak dotąd w obie strony, my będziemy jed śniadanie za siebie i za niego? Wszak tak należy rozumieć wzajemność usług?