Strona:H. G. Wells - Gość z zaświatów.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   99  —

opartem. Ten ich sen na łąkach kwietnych w dzień biały wydał się w tej chwili biednemu księdzu czemś nadzwyczaj rozkosznem i pożądanem. Anioła znowu w wysokim stopniu zajmowały i bawiły urządzenia pokoju sypialnego — o wszystko się wypytywał z ciekawością, godną dziecka, albo człowieka leśnego.
— Powiedz mi pan — mówił — dlaczego u was każdy sprzęt spoczywa na czterech nogach? Macie przecież podłogę prostą i równą, a wszystko umieszczacie na tych waszych martwych zwierzętach czworonogich.
Podczas, gdy wikary wysilał się, aby słuchaczowi swemu wytłumaczyć, że tak właśnie, a nie inaczej być powinno, anioł zabawiając się świecą, która stała na stole, sparzył się w palec, dając do zrozumienia tym sposobem, że mu brak elementarnych nawet pojęć o prawach kombustyi. Trzeba mu było tedy tłumaczyć wszystko co dotyczy ognia i zwrócić jego uwagę na niebezpieczeństwo, co ułatwiło niezmiernie owo sparzenie się.
— Jest on bardzo piękny — mówił ksiądz, wracając z gościnnego pokoju do siebie, i dlatego myślę, że musi być rzeczywistym aniołem, ale lękałbym się, żeby nie stał się tu przyczyną wielu niepokojów i nieporozumień,