Strona:Grający las i inne nowele.djvu/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z tobą przypatrywać się uciesznej zabawie amorków?..!
A dziewczyna, zdjęta litością, przemogła obawę i obrzydzenie i, trzymając się mokrych ścian, szła delikatnie, na palcach, po kamiennym brzegu basenu w głąb ciemnej groty. A kiedy ręce jej dotknęły już zimnych członków młodzieńca, zebrała wszystkie siły i, objąwszy wiszące ciało, delikatnie, miękkiemi ramionami usiłowała zdjąć je z żelaza... Lecz zawiodły ją siły...
Ciało młodzieńca nie drgnęło nawet, lecz tkwiło wciąż w tej samej pozycyi... ręce dziewczyny, te ręce litościwe i niosące ukojenie, opadły bezsilnie. Więc wspięła się na palcach i przywarła do zimnych, niby umarłych ust młodzieńca. Potem powróciła tą samą drogą na dawne miejsce i, ukrywszy twarz w dłoniach, usiadła na kamiennej balustradzie basenu. Lecz z oczu jej spłynęły gorzkie, palące łzy i, przecisnąwszy się przez zwarte mocno palce, wsiąkały bezgłośnie w fałdy jej białej szaty. Tym czasem żałosny głos z głębi groty skarżył się:
— Wspominam czasem, Silvio, dawne czasy, wiek złoty szczęścia i łaski bogów, promienną jutrznię przebudzenia... Urodziłem się pod nie-