Strona:Grający las i inne nowele.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dnej odezwał się jęk krótki i żałosny i, jak raniący grot, przeszył ciszę nocną.
To przebudził się młodzieniec bez rąk, przybity do kamiennej ściany. Opiekunka róż, usłyszawszy ten jęk rozpaczny, podniosła głowę i poczęła wsłuchiwać się uważnie w ciszę nocy. A z ciemnej groty odezwał się głos cichy, przyćmiony bólem, pełen palącego wyrzutu i ogromnej skargi:

W kamiennej, ciemnej grocie, z boleści skamieniały,
Przeżywam, o, nieszczęsny! ostatnie dni żywota —
Poczęła mię myśl grecka i ludzkich dusz tęsknota
Wyszedłem z dłoni mistrza, świecący, nagi, biały.
A dziś mię więzi mokra, porosła mchami grota,
Żem jest od wody śliski, spękany i zmurszały,
Przez pierś żelaznym drutem przybito mię do skały,
U stóp mych gniją liście w basenie, pełnym błota.
Pamiętam raz — wiatr jęczał — wpatrzyłem się, wybladły,
W miesiąca krąg zielony, jak oko w mgłach rozwarte,
Gdy z hukiem (o, nieszczęście!) ramiona mi odpadły.
I odtąd konam wiecznie w powolnej, długiej męce.
O, ciało me, wilgocią i pleśnią groty zżarte!
O, ręce moje, biedne i zdruzgotane ręce!!

A potem umilkło wszystko, lecz czujne ucho dziewczyny dosłyszało przytłumione westchnienie