Strona:Grający las i inne nowele.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wie wzrokiem bakcylusa, którego udało mu się raz przychwycić w mieszkaniu zmarłego poety. „Pewnego dnia — opowiadał mi doktór zupełnie seryo — gdy wreszcie nieboszczyka już wynieśli, przeprowadzałem szczegółową desinfekcyę jego pokoju. Zmyło się podłogi, obdrapało ściany, oblewało każdy kąt karbolem. Zdawało się, że po tylu środkach ostrożności każdy bakcyl, choćby najmocniejszy, musi zginąć sromotną śmiercią... Na drugi dzień przechodziłem przez odświeżony (i wydesinfekcyonowany) pokój... I pomyśl sobie... patrzę i widzę, że na oknie, w małej szczelinie siedzi sobie bakcyl najspokojniej i śmieje się od ucha do ucha. Najwidoczniej natrząsał się ze mnie. Ponieważ było to stworzonko figlarne i nieznane mi dotąd, domyśliłem się zaraz, że mam do czynienia z odmianą zwaną: bacylus poeticus, za którym poszukiwałem oddawna. Złapałem więc śmiejącą się bestyę do flakonika i robię z nią eksperymenta. Owoc moich studyów ogłoszę wkrótce drukiem“.
Mój Boże! Kto dziś nie pisze wierszy... Student pod ławką pisze wiersz miłosny do nie-