Strona:Gomulickiego Wiktora wiersze. Zbiór nowy.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Weź mnie ze sobą — odrzekłem.

Odtąd wskróś puszczy — kędy przez ciemność i trwogę
Przebłyskuje Bóg — razem odbywamy drogę.



V.
Głos Petrarki.


Odeszła — a wciąż przecie widna memu oku;
Nocą w szafirach nieba, a dniem w lasów mroku.
Czemże jest wzrok cielesny wobec wzroku ducha!
Otoś tęskny, w twych myślach smutek i noc głucha,
Wtem ta, po której płaczesz, staje koło ciebie
W mroku. Gwiazdy na czarnem najwidniejsze niebie.

Widzę matkę, i ciebie widzę, Lauro droga.
Gdzie ty, kochanko moja? Pośród gwiazd, u Boga!
Widna-ś mi, bo cię kocham. Za twojem obliczem
Wciąż dążą moje oczy! Ach! wszystko jest niczem,
Prócz miłości! By ludziom dać moc jednakową
Z bóstwem, na to wystarczy czarodziejskie słowo:
Kocham. Miłość, o Lauro, wyższa jest nad zmysły.
I dlatego serc naszych sojusz jest tak ścisły
I święty, że stojemy od siebie zdaleka,
I że wciąż gwiazda twoja przedemną ucieka.
A gdy pytam, szukając: jest tu Laura blada?
Źrenica mówi: „niema” — „jest”, duch odpowiada.