Strona:Gomulickiego Wiktora wiersze. Zbiór nowy.djvu/135

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    „O westchnienie uprasza do Boga”.
    Na kolana upadł i to drewno
    Napół zgniłe, ustami drżącemi
    Jął całować, a zdrój łez gorących
    Z oczu jego płynął, z piersi zasie
    Jęki: „Żono moja! — żono! żono!”
    Nina stała nad nim zalękniona,
    I czekała aż swój ból wypłacze,

    I zwróci się do niej z pierwszem słowem...
    Noc zapadła i gwiazdy już lśniły,
    Kiedy wreszcie, łzy otarłszy, powstał,
    I spokojnie rzekł, dłoń jej podając:
    „Chodźmy, żono; takie snać już było
    Przeznaczenie; gdy się połączymy,
    Marta do nas uśmiechnie się z nieba!...”





    LEOPARDI ANTONIO.
    Scherzo.


    Kiedym był jeszcze młodzieniaszkiem,
    Chadzałem do Muz w odwiedziny.
    Poczciwe to były dziewczyny,
    I nie gardziły niedojrzałym gaszkiem.
    Raz mnie, pamiętam, jedna Muza miła
    Oprowadziła
    Po wszystkich zakątkach warsztatu;
    Przyczem poznałem: w jaki to sposób,