Strona:Gniezno i Trzemeszno.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jerzego mogła się modlić Rzepicha, lub Ziemowit mógł tam zwycięzkie sztandary zawieszać. Może... może nawet prawdziwym jest domysł na który dreszcz błogi przebiegł Deotimę, gdy jej się zdało: że tabakierka szanownego X. Dyamenta wyciosana z owego dębu na którem się zwieszało gniazdo orłów lechowych!!! Dobrze to wszystko — przecież nawet od wrażeniowych opisów mamy prawo żądać krytyki i sądu. Tej nie znajduję i w geografiach naszych powtarzających o Gnieźnie istne kompilacye, przepisywane z książki w książkę. Toć nawet za Gwagninem prawią ciągle jako Gniezno legło między opoczystemi skałami. Pod ręką przepisywaczy rosną pagórki na skały, góry i opoki wyniosłe.
Wiele jest źródeł tyczących się dziejów Gniezna, w kronikach, dyplomataryuszach i dziełach o Wielkopolsce pisanych. Godziłoby się więc aby wygotowano opis tej stolicy, taki jakich Kraków już kilka posiada. Z radością tedy donieść nam przychodzi: że X. kanonik Walkowski zamyśla o monografii tamtejszej katedry, a nawet zebrał już materyały do tego.
Ocenienie krytyczne zabytków sztuki przechowanych w kościołach gnieźnieńskich, to rzecz pilna; boć nas uczeni niemieccy w tem wyprzedzają.
Edward hr. Raczyński podał w Wspomnieniach