Strona:Gabryela Zapolska - Śmierć Felicyana Dulskiego.djvu/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

»moralności« pani Dulska mówiła, krzywiąc się lekko.
Ta epopeja rądlowa miała pierwszy szereg w duchowych, społecznych kwalifikacyach Dulskiej.
Naturalnie, że ona musiała być »nafajniejsza« — z najfajniejszych.
I dlatego Nakoneczna wpadła w ekstazę, wszedłszy do kuchni pani gospodyni.

· · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·

Delikatnie, półszeptem wyłożyła pani Dulska Nakonecznej, że chodzi tu o przyniesienie pomocy komuś choremu.
Nakoneczna zacisnęła usta i pokręciła nosem. Skrzywiła dziwnie głowę.
Przysunęła się do Dulskiej.
— Czy to pani gospodyni sama, czy która z córeczek?... — zapytała tak cicho, jakby tchnienie wichru, który od bagien zgniłych zaleciał.
Dulska zaprzeczyła:
— Nie... to sam pan gospodarz.
Nakoneczna otworzyła szeroko jedyne oko.
— Jakże to... mężczyzna? Pani gospodyni żartuje sobie ze mnie...