Strona:Gabryela Zapolska - Śmierć Felicyana Dulskiego.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nałożyła na talerz, i milczy. Ale to światełko zabłysło, i niteczka jakby radości zadrgała.
Schadenfreude!... to nieokreślone uczucie, specyalnie wypielęgnowane w kołtuńskich ściślejszych związkach, migoce wtedy na twarzy Felicyana. Coś tam w głębi tej pergaminowej, milczącej zagadki cieszy się i skamle, że i »jej« wreszcie coś dopieka. Choćby taka »żółć«.
— Żółciła się, żółciła się... aż ją teraz zalewa... niech!
Tak myśli pergaminowy człowieczek i spożywa »płucka na kwaśno«, które są wydatne zdrowe i zastępują mięso, według słów pani domu.
Obiad kończy się w atmosferze nienawiści, milczenia, żucia i stękań Dulskiej. Jedna Mela trwożny wzrok współczucia podnosi na matkę. Jedna, jedyna. Jest to objaw histerycznej blednicy. Morbus Charcot, czy jak tam. Dziwnie się kochają w tym łańcuchu rodzinnym. Mela zaproponowała nieśmiało doktora.
Na Dulską podziałało to, jakby nasypanie żaru.
— Co? — zawołała, trąc świecące czoło,