Strona:Gabryela Zapolska - Śmierć Felicyana Dulskiego.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

trząsała biustem. Postanowiła chwycić się energicznych środków. Pewnego poranku rozkazała stróżowi:
— Zawołajcie mi tu Nakoneczną!

· · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·

W suterenach kamienicy Dulskiej mieścił się osobny świat.
Świat ten nigdy nie pozbywał się woni kapusty, machorki i mydlin. To było stałe. Poza tem był to świat milczący i tajemniczy. Kto go stanowił, wiedziała sama Dulska. Cicho tam było dziwnie i spokojnie. Szumowiny, które wypełniały te jamy, jakby przypadły do samego dna, i tam szemrały cichutko swoje przekleństwa. Czasem coś się poderwało, wyleciało na świat »tylnemi schodami« i znów wróciło, zginęło w ciemnicy i stęchliźnie. Czuło się tam puls czynów, przetrawionych doskonale, i żywych, ale podanych światu zwężoną arteryą tajemnicy stolerowanej i akceptowanej doskonale.
Z tej ciemnicy, na pierwsze piętro »do pani gospodyni« poskoczyła szparko niewielka figurka kobieca z bielmem na oku i odziana w starą jedwabną bluzkę. Rysy ginęły w fałdach skóry