Strona:Gabryela Zapolska - Śmierć Felicyana Dulskiego.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

a spotkawszy Melę, w słowach dosadnych i raniących uczyniła jej zarzut z tego, że jest Felicyanową córką. Mela przerażona nawet nie usiłowała się usprawiedliwiać, a w ten tragiczny epizod matki z córką wkroczyła Zbyszkowa, obnosząca na głowie nowy »toczek«, zupełnie podobny do bermycy czerkieskiej, przystrojonej ogonem wypierzonego koguta. Zbyszkowa, dowiedziawszy się, że »ojczuś« chory, rzuciła się demonstracyjnie ku sypialni i, pokonawszy wstręt swój do zapachu waleryanu i widoku niemytego i niegolonego Felicyana, zajęła miejsce koło łóżka wyrażając głośno swoje współczucie i niepokój. Aż drgały jej dołki na twarzy, nabrane śmiechem na widok rozwścieklonej Dulskiej.
W jednej chwili wyczuła w swej belle-merze tę naturę dyplomowanej histeryczki, która nie znosi cudzego cierpienia i nie chce nic o niem wiedzieć. Lecz i w Zbyszkowej nie grało roli żadne współczucie dla Felicyana. Ten cierpiący i zwalony bezsilnością szkielet był dla niej także, jako człowiek, obojętny. Istniał tylko — jako pretekst udręczenia Dulskiej.